"Z informacji jakie posiadam wynika, że z Policji odeszło w tym roku ok. 7,3 tys. policjantów" - mówi w rozmowie z InfoSecurity24.pl Rafał Jankowski, przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów. Jak dodaje, do zapowiadanego "armagedonu" nie doszło, "m.in. dzięki tym rozwiązaniom, które wchodzą właśnie w życie". Szef NSZZP ma na myśli m.in. dodatek "antyemerytalny", który w służbach mundurowych powinien pojawić się wraz z marcowymi uposażeniami.
Rafał Jankowski, przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów: Powinny wyglądać dobrze, ponieważ dzisiaj (rozmowa odbyła się 1 marca – przyp. red.) zostanie wypłacona w końcu podwyżka i to nie taka, jaka zapowiadana była wcześniej, tylko podwyżka, którą wywalczyliśmy w trakcie długiego procesu negocjacji. Pierwsze zapowiedzi mówiły średnio o około 300 złotych. Teraz wiemy, że jest to dużo więcej, a ci którzy mają powyżej 15 lat służby dodatkowo otrzymają dodatek stażowy. To jest to, o co walczymy od lat – żeby ten system progresji miał w Policji swoje miejsce.
Do progresji dodatków jeszcze wrócę. Pozostając na razie przy tych rozwiązaniach, które wchodzą właśnie w życie, to czy Pana zdaniem policjanci są zadowoleni z tego, co zaproponowało i wdraża teraz w służbach mundurowych MSWiA?
Zawsze będą różne głosy, ale ja nie chcę po raz kolejny przypominać, że niespełna 4 lata temu na ulicach Warszawy wisiały bilbordy informujące o tym, że policjant na początku służby zarabia 2400 złotych. Dziś to minimum 4400 złotych. Więc te działania w ostatnich kilku latach prawie podwoiły uposażenia policjantów.
Kwota, którą Pan podał, dotyczy mundurowych zwolnionych – ze względu na to, że mają poniżej 26 lat – z konieczności odprowadzania podatku dochodowego?
Nawet ci, którzy podatki już płacą, na początku kariery dostają minimum 4000 złotych. I to też jest kwota o ok. 60 proc. wyższa niż kiedyś.
Zmiany, o których rozmawiamy, to efekt negocjacji jakie mundurowi prowadzili z MSWiA. W pewnym momencie, tuż przed zawieszeniem protestu, można było odnieść wrażenie, że z akceptacją rządowych propozycji było trochę tak, jak ze słynnym głosowaniem jednego z wicepremierów, który był za, ale się nie uśmiechał.
Nie, nie było tak. Te rozwiązania to bezwzględnie nasz sukces. Nie chce być nieskromny, ale gdyby nie działania NSZZ Policjantów, to policjanci zarabialiby dużo mniej. Pewnie, że każdy chciałby więcej. To wynika zarówno z natury ludzi, jak i z charakteru samego Związku. Wynegocjowaliśmy tyle, ile w określonych warunkach dało się wynegocjować. W sferze budżetowej lepszego "kontraktu" nie znajdziemy. Z wynegocjowanych przez nas rozwiązań korzysta dziś np. MON. Widać więc, że nasza praca nie poszła na marne.
Protest został zawieszony. Kiedy decyzja co dalej?
Protest generalnie już nie trwa. Ja wiem, że chciałby pan usłyszeć, czy zostanie on formalnie zakończony.
Nie tylko ja, ale też zapewne rzesza policjantów.
Po pierwsze, zawiesiliśmy ten protest, bo uzyskaliśmy korzystne rozwiązania, które właśnie wchodzą w życie. Po drugie, zaraz siadamy do stołu i kontynuujemy nasze negocjacje. Ciężko jest rozmawiać w atmosferze permanentnego protestu.
Te ostanie lata pokazały, że jak się dzieje bardzo źle, to strona służbowo-rządowa wie, że policjanci nie cofną się przed rozpoczęciem akcji protestacyjnej. Z drugiej strony, po co protestować, jeśli dialog przynosi wymierne efekty.
Jeszcze w zeszłym roku alarmowaliście o tym, że ze służby odejść może rekordowa liczba funkcjonariuszy. Mówił Pan o kadrowym "armagedonie". Mamy początek marca. Jak sytuacja wygląda dziś?
Z informacji jakie posiadam wynika, że z Policji odeszło w tym roku ok. 7,3 tys. policjantów. Do tego "armagedonu" nie doszło m.in. dzięki tym rozwiązaniom, które wchodzą właśnie w życie.
Jednak, na przykład w stołecznym garnizonie planowanych odejść, o których informowała sama KSP, miało być ponad dwa razy więcej niż rok wcześniej. To realny problem.
Stołeczny garnizon to chyba jedyny, który jasno wysyłał sygnał, że ze służby odejdzie dużo więcej ludzi. Z pozostałych garnizonów takich sygnałów nie ma.
Brak sygnałów nie oznacza jednak, że problemu nie ma.
Pewne problemy kadrowe są i zawsze były w większości garnizonów, może poza paroma na ścianie wschodniej, ale skala odejść nie jest tak duża, jak mówiły pierwsze szacunki. Wcale się nie martwię, że nasze przepowiednie się nie sprawdziły.
Dla porównania powiedzmy, ilu policjantów pożegnało się z mundurem w 2022 roku.
Około 4,5 tys.
Różnica jednak jest zatem dość widoczna.
Tak jak powiedziałem, odejść jest więcej, ale nie jest to "armagedon". Szacowaliśmy, że nawet kilkanaście tysięcy policjantów pożegna się z mundurem.
Pana zdaniem to, co dzieje się dziś wokół Policji, w samej formacji, skłania młodych do podjęcia decyzji o wstąpieniu w jej szeregi?
To co się dzieje medialnie wokół Policji, na tych którzy chcą do niej wstąpić nie ma moim zdaniem zbyt dużego wpływu.
Jednostki doboru do Policji są dziś w ofensywie i skutecznie rekrutują do służby. Paradoksalnie to mnie generalnie martwi, bo coraz częściej słyszy się, że jakość kandydatów wstępujących do formacji spada. Mam wrażenie, że ciągle nie doszliśmy do tego momentu, że do Policji przychodzą najlepsi.
Z czego to Pana zdaniem wynika?
Między innymi z tego, że ci którzy chcieli związać swoją przyszłość z służbami mundurowymi, dziś z każdej strony słyszą "Zostań żołnierzem sił zbrojnych". Pomimo, że uposażenia w MON i MSWiA są zbliżone, to dodatki „około wynagrodzeniowe" – jak chociażby odprawa mieszkaniowa na zakończenie służby – skłaniają raczej do wyboru wojska.
Dzisiaj Policja stała się dla części kandydatów służbą drugiego wyboru?
Myślę, że dla części tak. To czysty rachunek ekonomiczny. Skoro zarabiamy podobnie, a w MON zapłacą wyższy dodatek do wypoczynku czy ten za brak mieszkania, to wybór jest prosty. Nie ma się też co oszukiwać – służba w wojsku nie wiąże się z codziennym kontaktem z tą „ciemną stroną", z którą stykamy się my, policjanci.
Nie w czasach pokoju.
W czasie pokoju służba w wojsku jest z pewnością dużo spokojniejsza niż w Policji. Tak czy inaczej. Niekorzystne różnice w bilansie MON – Policja trzeba niwelować, i w tym kierunku będzie zmierzał NSZZ Policjantów.
Wracając do wyborów podejmowanych przez młodych ludzi. Całkiem niedawno na warunki służby skarżyli się policyjni stażyści ze stołecznego garnizonu. Informacje, jakie przekazać mieli RPO nie napawają optymizmem. To raczej nie pomoże w przekonaniu kandydatów do wstąpienia w policyjne szeregi.
Z informacji, które posiadam wynika, że zarówno Biuro Kontroli KGP jak i Komendant Stołeczny Policji zbadali sprawę i zarzuty się nie potwierdziły. Choć to, że poprawiona została np. sytuacja logistyczna, związana z niewystarczającą liczbą toalet podczas zabezpieczeń, to dobra decyzja. Jeśli jednak patrol spędza swoją służbę „na mieście", to nie da się niestety postawić mobilnej toalety dla każdego, bo to nigdy nie miało miejsca i nie ma miejsca w żadnej policji na świecie. Jest to po prostu niemożliwe.
Od lat pojawia się postulat mówiący o konieczności wprowadzenia dodatku progresywnego. Czy dodatek antyemerytalny jest tym, czego oczekiwało środowisko, tym o czym mówiliście?
Jeszcze nie. Ale to pierwszy krok w dobrym kierunku. Dziś policjanci o większym stażu służby nie mają wątpliwości, że jest to świetne rozwiązanie. A przypomnijmy, że wliczy się ono do podstawy emerytury, o czym nikt wcześniej nie myślał.
No właśnie. Sporo dyskusji w środowisku wzbudził pomysł doliczenia dodatku antyemerytalnego do podstawy wymiaru emerytury dopiero po 32 latach służby. Część funkcjonariuszy mówi dość jasno, że niewielu z nich będzie w stanie służyć do tego czasu.
Czas służby w ostatnich latach się znacznie wydłużył. To, że część ludzi cofnęła swoje raporty o odejścia też świadczy o tym, że będą pełnić służbę do 32 lat. To po prostu będzie się opłacało. Też wolałbym, żeby ten próg określono na poziomie 30 lat. Temat progresji jest na razie otwarty i będziemy do niego wracać. To też jest jeden z naszych priorytetów na ten rok.
Z jednej strony dodatek antyemerytalny do podstawy wymiaru emerytury wliczać się będzie po 32 latach służby, a z drugiej – jeszcze niedawno w ustawie o Policji funkcjonował przepis pozwalający na zwolnienie funkcjonariusza z tytułu osiągnięcia 30 lat wysługi.
Ten przepis był zupełnie niepotrzebny i dobrze, że zniknął.
Wyobraża sobie Pan np. 60-letniego policjanta oddziałów prewencji albo 55-latka w służbie patrolowej?
W Policji jest sporo osób po 50. roku życia. Nie chcę mówić o policjach krajów ościennych, bo w Niemczech wiek odejścia ze służby to 63 lata, a w czeskiej policji 1/3 służących obecnie policjantów ma 55-60 lat, a ich emerytura wyniesie jedynie 50% uposażenia. Tak korzystnych przepisów emerytalnych jak w Polsce nie ma żadna policja w Europie.
Oczywiście wiek ma swoje prawa i nie każdy rodzaj służby jest dla każdego funkcjonariusza. Zdaje sobie z tego sprawę. Jednak osoba, która przychodzi do Policji w wieku 20 lat, po 32 latach służby będzie miała 52 lata i nie jest to podeszły wiek.
Ale może wstąpić do Policji też w wieku 30 lat.
To zmienia postać rzeczy. Można jednak krytykować każde rozwiązanie. Jakiś czas temu nie było ani dodatku po 15 latach służby, ani płatnych nadgodzin, ani dodatków na posiłki regeneracyjne. Nie rozumiem tej narracji, która czasem się pojawia. Oczywiście wszystko można zawsze zrobić lepiej i do tego właśnie, żeby tą policyjną rzeczywistość zmieniać dążymy. Nie zawsze jest to dokładnie tak, jakbyśmy chcieli, ale zawsze jest to krok w dobrym kierunku.
Wydaje się, że w tym, o czym rozmawiamy pobrzmiewa też szerszy problem, z którym służby mundurowe, w tym Policja, nadal nie do końca mogą dać sobie radę. Chodzi o ścieżkę awansu.
Zgodzę się, że to jedna z najistotniejszych kwestii w służbie. Przez lata trudno było o tym mówić. Ścieżka awansu zawodowego była niczym Yeti – nikt go nie widział, nikt nie wie gdzie on jest. Obecne uzgodnienia z MSWiA, a mam na myśli awanse co 4 lata, to jest ruch w kierunku nakreślenia też ścieżki zawodowej. Do niedawna 6 grupa zaszeregowania w komisariatach i komendach była legendarna. Legendarna w tym sensie, że tylko np. 2 osoby w wydziale mogły dostać etat specjalisty. Na tę grupę szanse były tylko wtedy, kiedy była ona zwalniana przez odchodzącego funkcjonariusza. W tej chwili każdy z funkcjonariuszy wie, że może nie za 4 czy 8 lat, ale np. za 12 lat – zależy od tego na jakim etapie służby jest – tę grupę dostanie. Jeszcze całkiem niedawno było to zupełnie nie do zrealizowania.
Pozostając w temacie awansów, do Policji wróciły kursy podoficerskie i aspiranckie, ale pojawiają się głosy, że interpretacja przepisów może utrudniać awans. KGP musiała wydać nawet specjalne wytyczne.
Problem był w niejasnym sprecyzowaniu przepisów w okresie przejściowym. Pojawiły się pytania co z awansami tych, którzy mieli już np. stopnie aspiranckie, ale nie mieli przeszkolenia, bo mieć go nie mogli. Ta kwestia została już jednak wyjaśniona i nikt nie powinien mieć wątpliwości. Stanowisko jest jasne: policjanci, którzy w ubiegłym roku posiadali stopnie w korpusie podoficerów i aspirantów – mimo braku odpowiedniego przeszkolenia – mogą otrzymać awans.
Jeśli chodzi o same kursy podoficerskie i aspiranckie, to chce powiedzieć, że ten, który zmienił zasady, dzięki którym każdy mógł być aspirantem czy sierżantem popełnił błąd, i mówi o tym wiele osób. Zdewaluowano wartość stopni w Policji – to po pierwsze. Po drugie, nie ulega żadnej wątpliwości, że szkolnictwo formacji wymaga reformy. Powrót do kursów podoficerskich i aspiranckich, czyli przywrócenie tego, co w przeszłości sprawdzało się przez wiele lat, to dobra decyzja zarówno w opinii większości policjantów, jak i przełożonych. Kolejny krok, jaki powinniśmy wykonać, to wyspecjalizowane szkoły kierunkowe, kształcące pod kątem służby kryminalnej, prewencji czy ruchu drogowego.
Dziękuję za rozmowę.
Dominik Mikołajczyk, InfoSecurity24.pl