Mundurowi związkowcy wysłali do ministra spraw wewnętrznych i administracji pismo, w którym ostrzegają przed buntem w szeregach policji. Powodem mają być upolitycznienie i niskie zarobki. Cichy protest trwa już w stołecznym oddziale prewencji, którego funkcjonariusze najczęściej pilnują parlamentu w trakcie demonstracji.
Mundurowi związkowcy wysłali ministrowi Brudzińskiemu pismo, w którym "Policjanci skarżą się na upolitycznienie ich roli oraz na niewystarczające zaangażowanie władz i wyższych przełożonych w zapewnienie im i ich rodzinom wyższego poziomu bezpieczeństwa" - czytamy w piśmie, które ma na celu ustalenie terminu spotkania i rozwiązanie naglącego problemu.
"Coraz powszechniejsze staje się zjawisko, gdzie atakowani są już nie tylko policjanci wykonujący swoje obowiązki, ale ofiarami tak zwanego hejtu stają się także członkowie ich rodzin. Policjantów uczestniczących w zabezpieczaniu demonstracji określa się mianem bandytów działających na zlecenie partii sprawującej władzę" - pisze szef związkowców.
Jak czytamy, sytuacja jest bardzo poważna i może doprowadzić do "wypowiadania posłuszeństwa" przez policjantów, czyli swoistego buntu. Nie bez znaczenia są także niskie zarobki, które od wielu lat są zmorą policji - czytamy.
Portal zauważa, że o powadze sytuacji świadczy cichy bunt w stołecznej prewencji. Przybywa tam bowiem zwolnień lekarskich wśród policjantów, co oznacza zmniejszenie liczby funkcjonariuszy, których można oddelegować na ulicę.