Protest policji cały czas trwa i najwyraźniej przeszkadza to PiS. Więc skoro politykom opozycji wyłącza się mikrofony i to działa, to w przypadku policji postanowiono zrobić podobnie. – Nikt nigdy nie zabierał głosu związkowcom – mówi Sławomir Koniuszy, przewodniczący ZW NSZZ Policjantów w Olsztynie, któremu nie pozwolono przemawiać na obchodach święta policji w Ełku. Nie on jeden dostał taki zakaz.

Wychodzi na to, że rząd skutecznie pana wyeliminował z wojewódzkich obchodów święta policji w Ełku...

Tego bym nie powiedział, bo otrzymałem przecież zaproszenie na to wydarzenie. Pewnie bym tam jutro się pojawił (w piątek 27.07 – red.) i stał w wyznaczonym szeregu. Ale zdecydowaliśmy na prezydium Warmińsko-Mazurskiego Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów w Olsztynie, że nie pojadę do Ełku.

No właśnie, dlaczego? 

Powód jest prosty: pozbawiono mnie możliwości zabrania głosu, co jest istotą pracy związkowej. Korzystałem z niej od lat i nigdy nie było tak, że byłem obecny na jakiejś uroczystości związanej z policją lub konkretnie z naszym garnizonem i nic bym nie powiedział.  Oczywiście raz to było mądrzejsze, raz mniej mądre. Zawsze jednak z myślą o dobru policjantów. Jeżeli zdarzały się jakieś uwagi, czy wspominałem o problemach, to tylko po to, żeby podkreślić ten trud, jaki wkładają, żeby zapewnić bezpieczeństwo naszemu społeczeństwu.

Słyszałem, że nie jest pan jedynym związkowcem, któremu w tym roku zabroniono przemawiać podczas obchodów święta policji?

Tak, nie jestem w związku odosobnionym przypadkiem. Mój kolega z Poznania też tak ma, ale tak samo jak przewodniczący zarządu głównego, który nie miał możliwości zabrania głosu na centralnych obchodach w Warszawie. Kto jeszcze? Tego dokładnie nie wiem, ale na pewno jest to do ustalenia.

A co pan chciał powiedzieć w Ełku? 

Nie zacytuję tego co do słowa. Mogę ogólnie opowiedzieć o sensie mojej wypowiedzi. Bo jeśli widzi się na uroczystości ministra czy komendanta, którzy chwalą się wynikami i opowiadają jak jest wspaniale, trzeba też powiedzieć społeczeństwu jakim kosztem. Jak trudno jest policjantom w takich, a nie innych warunkach osiągać takie wyniki. Rząd mówi, że jest świetnie i będzie jeszcze lepiej, a w rzeczywistości to nie jest prawda. I to chciałem powiedzieć. Może nie w takiej formie, żeby popsuć atmosferę wydarzenia, ale w sposób stosowny i wyważony. 

No tak, bo święto świętem, ale przecież trzeba powiedzieć wprost, że w policji nie dzieje się teraz za dobrze...

Cały czas trwa protest policjantów. Nawet przy święcie nie można zapominać, że protestujemy i dlaczego. Bo nie robimy tego przecież dla przyjemności, czy żeby pogorszyło się bezpieczeństwo w państwie. Robimy to dlatego, że uważamy sytuację w policji za wysoce alarmującą.  Bijemy na alarm poprzez ten protest, żeby uświadomić i politykom i społeczeństwu, że w policji dzieje się źle. Bo to, co mówią i mówili przez wiele lat rządzący, niezależnie od ich opcji politycznej, nie do końca tak wygląda. 

To znaczy?

Lista jest długa, ale najgorszą bolączką jest status społeczny i wakaty, które ciągle są nieobsadzone. Bo jeśli na ulicach brakuje około 6 tysięcy policjantów, to tak, jakby w Polsce zabrakło prawie dwóch takich garnizonów warmińsko-mazurskich. I ktoś ich zadania musi wziąć na swoje barki. Dlatego policjant w czynnej służbie ma na start więcej pracy, a jeszcze mu się z roku na rok dokłada obowiązków. 
Niedawno przecież weszły zmiany w Kodeksie karnym, które nakazują ściganie z urzędu osób zalegających w obowiązkach alimentacyjnych. To musi robić policja, która nawet za najmniejszą zaległość wszczyna dochodzenie. Kiedyś tak nie było.

Można powiedzieć, że uniemożliwienie panu zabrania głosu podczas uroczystości w Ełku to taka próba wyciszenia sprawy i zamiecenia tych wszystkich problemów pod dywan?

Każda władza w jakiś sposób próbuje pudrować rzeczywistość. Obecny rząd nie jest wyjątkiem. Wyjątkiem jest natomiast to, że nikt nigdy, a były różne konflikty, nie zabierał głosu związkowcom. Dlaczego go zabrali? Może się boją? A jak się boją, to znaczy, że nie są silni, a to źle wróży dla władzy. Nie wiem jak to nazwać i nie chcę uprawiać polityki, bo zależy mi tylko na przekazaniu faktów. I chciałbym, żeby ta polityka była od policji jak najdalej.

No i nie ułatwiają wam tego rządzący wysyłając was pod Sejm...

Dokładnie, a my protestujemy przeciwko temu. Nie można angażować policjantów w takie zabezpieczanie zgromadzeń, jak chociażby 21 lipca pod Sejmem. To jest bardziej konflikt polityczny, a policjanci są niestety takim buforem. Z jednej strony politycznej mówią, że jesteśmy ok, robimy swoje, a z drugiej, że przekraczamy swoje uprawnienia. I tak naprawdę co by nie zrobił, to i tak źle i tak niedobrze. 
Okolice Sejmu to nie miejsce dla policji. Jest straż marszałkowska, której zapewniono dużo lepsze warunki płacowe niż nam i niech oni to robią. My jesteśmy od ścigania bandytów i do tego potrzebny nam jest autorytet społeczny. Pakowanie nas w taki dyskurs polityczny powoduje, że my ten autorytet tracimy. Muszą to zrozumieć rządzący i wszyscy politycy, a wydaje mi się, że tak do końca nie jest. Im dalej od polityki, tym dla policji lepiej.

I to politycy ponoszą odpowiedzialność za kiepskie warunki w policji?

Tak, bo każda opcja rządząca ma na swoim koncie grzech. Jedni nas przez te wszystkie lata zaniedbywali i niekorzystnie zmienili nam system emerytalny, a inni obiecali, że poprawią nasz los i nie poprawili nic. Robią tylko iluzję działań. Rzucają jakieś ochłapy i nazywają to podwyżkami. Niestety nasze problemy nie są rozwiązywane, co jest źródłem napięć i protestów. A to naprawdę nie służy bezpieczeństwu...

Źródło: