Akcja „pouczenie zamiast mandatu" będąca głównym punktem sprzeciwu wobec niskich zarobków robi furorę. Policjanci masowo sięgają po to łagodne narzędzie wobec osób, które im podpadły - pisze Grażyna Zawadka w Rzeczpospolitej.
Po tygodniu akcji już 85 proc. nakładanych środków karnych stanowiły właśnie pouczenia, a tylko 15 proc. mandaty – wynika z danych zebranych przez Komitet Protestacyjny Zarządu Głównego NSZZ Policjantów, które poznała „Rzeczpospolita".
Policjanci chcą podwyżek – 650 zł na osobę od przyszłego roku, 500 zł w kolejnym i korzystniejszych rozwiązań emerytalnych. To protest ogólnopolski, oflagowano komendy, a od 10 lipca zamiast kar finansowych, funkcjonariusze stosują pouczenia. I to powszechnie.
W pierwszej połowie roku wystawiali tylko 10 proc. pouczeń, a za wykroczenia głównie karali mandatami. Po 27 czerwca gdy ogłoszono protest, odsetek pouczeń wzrósł do 65 proc. Z kolei w lipcu, w pierwszym tygodniu akcji polegającej na ograniczeniu nakładania mandatów – upomnień było już 85 proc. Obecnie ponad 90 proc. – oceniają związkowcy.
– W skali kraju przed protestem wystawiano ok. 10 tys. mandatów każdego dnia, teraz średnio 2 tys. – mówi nam oficer policyjnej centrali.
Mundurowi zapewniają, że łagodniej traktują tylko za drobiazgi – np. przejście przez ulicę poza pasami, głośną muzykę nocą, i małe przewinienia drogowe. – Każdy przypadek jest traktowany indywidualnie – mówi Sylwester Marczak, rzecznik stołecznej policji.
Najbardziej skorzystali kierowcy – wykroczenia na drodze zawsze stanowią lwią część wszystkich popełnianych. Kończy się więc na pouczeniu przy np. niewielkim przekroczeniu prędkości, lub parkowaniu w złym miejscu.
Walcząca o podwyżki policja częściej też zwraca uwagę i ostrzega. „Zatem udział środków innych niż mandat karny lub wniosek o ukaranie w rzeczywistości jest jeszcze większy" – podają związkowcy.
– Z surowością karani są pijani kierowcy i piraci drogowi. Gdy ewidentnie łamią prawo i powodują zagrożenia, kierujemy wnioski do prokuratury – twierdzi Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.
Jednak np. policjant z Rybnika tylko upomniał złodzieja za to, że w markecie ukradł wkrętarkę (za ok. 170 zł). Bo ten przeprosił i twierdził, że nie ma na życie.
Łagodność wobec złodzieja wywołała oburzenie w sieci, i reakcję komendanta miejskiego, który zażądał wyjaśnień. Sprawca „wcześniej wielokrotnie popełniał wykroczenia i przestępstwa, w tym kradzieże. Był również dziewięciokrotnie poszukiwany w związku z czynami, których się dopuścił oraz odbywał karę pozbawienia wolności" – podaje Komenda Miejska w Rybniku. – To incydent, większość policjantów surowo traktuje sprawców wykroczeń uciążliwych dla społeczeństwa – uważa Rafał Jankowski, szef NSZZ Policjantów.
Rezygnacja z mandatów cieszy ludzi, ale odczuje ją budżet. Rocznie policjanci wystawiają ok. 3 mln, każdy na ok 180 zł. Budżet zasila więc pół miliarda złotych. Jeśli protest potrwa, głównie kierowcy, zaoszczędzą ok. 450 mln zł.
„Zysk społeczny będzie stratą dla budżetu. To pewnie z tego powodu akcja protestacyjna cieszy się aż tak dużym poparciem społecznym" – konstatują związkowcy i liczą na porozumienie z MSWiA.
– Minister podczas Święta Policji zapewnił, że jego drzwi są otwarte – mówi Jankowski.
Policyjny protest dowodzi, że Polacy rzadko popełniają poważne wykroczenia, skoro tylko co dziesiąte zasługuje na karę finansową. Pozostaje pytanie, dlaczego wcześniej mandatów „wlepiali" tak dużo, i dopiero walcząc o podwyżki adekwatnie oceniają zachowania obywateli. – W pogodni za statystyką, czemu się sprzeciwiamy, są zmuszani do karania mandatami – mówi Rafał Jankowski.
MSWiA zapewnia, że robi wszystko, by „postulaty funkcjonariuszy i możliwości budżetowe udało się pogodzić", i wskazuje na lata zaniedbań. Dzięki podwyżkom w styczniu 2019 r. będą zarabiać średnio o 800 zł więcej niż w 2015 r., a pracownicy cywilni o 750 zł. W ramach Programu Modernizacji Służb Mundurowych w latach 2017–2020 policja otrzyma 6 mld zł (wszystkie podległe MSWiA – 9 mld zł).