W ubiegłym tygodniu, gdy Sejm obradował nad zmianami prawa o sądach, budynku mieli strzec tylko policjanci z Warszawy, ale poprosili o posiłki. Przyjechały więc z Bydgoszczy, Kielc, Katowic i Krakowa.
Jeden z policjantów wydziału prewencji opowiedział nam anonimowo, jak wygląda ta praca:
– Zdarza się, że policjanci pełnią służbę cztery godziny przed południem, sześć godzin przerwy i znów cztery godziny. Część z nich dojeżdża do pracy spod Warszawy – praktycznie nie wracają do domów.
Policjanci masowo biorą zwolnienia
Atmosfera jest tak zła, że według informacji policjantów wielu funkcjonariuszy w ostatnich dniach wzięło zwolnienia lekarskie. – Ponoć jest aż 230 takich osób – mówi jeden z naszych rozmówców z policji. Wśród funkcjonariuszy słychać też, że atmosfera bliska buntu jest w oddziałach prewencji z Katowic.
Policjant tłumaczy: – Od ochrony budynków państwowych takich jak Sejm jest straż marszałkowska albo Służba Ochrony Państwa. My powinniśmy strzec bezpieczeństwa na ulicach. Niektórzy mają po 18-20 godzin służby. Są przemęczeni. Nie ma możliwości wymiany, bo jest nas za mało.
Komisarz Sylwester Marczak, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, nie łączy jednak zwolnień lekarskich z akcją pod Sejmem. Twierdzi, że L-4 wzięło tylko 30 policjantów, kiedy cofnięto im możliwość odbioru dni wolnych, a 135 funkcjonariuszy mogło odebrać sobie urlopy. W warszawskiej prewencji służy 1,2 tys. osób.
– Jesteśmy tym wszystkim zmęczeni. Koledzy wykonują polecenia, a spada na nich hejt – mówi jeden z policjantów z oddziałów prewencji. – Nikt nie chce być w takiej sytuacji jak ten aspirant, którego zdjęcie i nazwisko obiega teraz internet.
– Ale będziemy wykonywać polecenia, bo w tym zawodzie nie ma klauzuli sumienia – podkreśla policyjny związkowiec.
Inny funkcjonariusz: – Czy ktoś zauważył, że przed Sejmem żaden policjant nie ma nawet pałki służbowej, miotaczy gazu? Używają tylko siły fizycznej. Nie znam innego państwa, gdzie do konfrontacji z tłumem wysyłano by nieuzbrojonych policjantów.
Protestujący oskarżają policję o pobicie
Tej siły policjanci użyli w piątek. Dwóch protestujących – Dawid Winiarski i Bartosz Adamczyk – oskarża policję o pobicie. W poniedziałek poseł Nowoczesnej Piotr Misiło złożył w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy. Widział, jak Winiarski prowadzony był przez policjantów w kajdankach i nie miał śladów pobicia. Dalej pisze tak: „Po kilku godzinach poszukiwań, po godz. 23, Dawid Winiarski został znaleziony w szpitalu. Umieszczono go w sali pilnowanej przez dwóch policjantów. Doznał wyraźnych uszkodzeń szyi i obrażeń głowy”.Komenda Główna zapewniała wczoraj, że funkcjonariusze działali prawidłowo, że policja jest apolityczna, a policjanci dokonywali tylko „chwytów transportowych”.
Funkcjonariusze działali zgodnie z przepisami
Ponad 850 wykładowców z wyższych uczelni w całej Polsce podpisało się pod listem otwartym skierowanym do Komendy Głównej Policji. Piszą: „Protestujemy przeciwko używaniu przez Policję przemocy wobec demonstrantów i demonstrantek. (...) Okoliczność ta w połączeniu z zamykaniem przestrzeni budziła wśród protestujących – nie bez powodu – silne skojarzenia historyczne z militaryzacją i stanem wyjątkowym w chwili, gdy wyrażali oni legalny sprzeciw wobec zmian o charakterze ustrojowym”.