Na początku lipca 2016 roku, policjant gdyńskiej drogówki ujawnił wykroczenie - przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 34km/h. Zgodnie z praktyką zatrzymał pojazd i podał kierowcy przyczynę kontroli.
Kierującemu bardzo się śpieszyło więc poprosił o sprawne wypisanie mandatu. Mundurowy zaproponował najniższą karę i zabrał się za wypisywanie bloczku. Kiedy już interwencja miała się ku końcowi i brakowało tylko podpisu mężczyzna odmówił jego złożenia.
Gdynianin prosił funkcjonariusza o pouczenie argumentując, że ma 40-letni staż za kierownicą i nigdy nie dostał mandatu.
Policjant odmówił i wypisał wniosek o ukaranie oraz wręczył wezwanie. Kolejna, zwykła, codzienna interwencja "ruchacza".
Po pewnym czasie odbyła się rozprawa podczas której obwiniony na wokandzie zaczął atakować policjanta. Miał mu za złe, że pracuje dla tak okropnej formacji jaką jest Policja. Obwiniony sprawę przegrał i opuścił gmach sądu o 300 zł uboższy (sędzia zwolnił gdynianina z kosztów sądowych).
Policjant był przekonany, że sprawa została zamknięta, co jednak okazało się nie do końca prawdą. Na początku stycznia do Komendy Miejskiej Policji w Gdyni przyszedł bowiem list bez adresu nadawcy, skierowany do policjanta z drogówki.
Funkcjonariusz otworzył go w obecności swojego kierownika. Podpisane "życzenia", jakie znajdowały się na kartce wprawiły w osłupienie wszystkich. Nawet najbardziej wiekowi mundurowi nie spotkali się z takim nagromadzeniem jadu, chamstwa i złej woli w jednym krótkim tekście.
Przykład ten pokazuje z jakimi ludźmi policjanci spotykają się w codziennej służbie. Złorzeczenia, wulgaryzmy i agresja występują w trakcie interwencji nader często. Czasem społeczeństwo odgraża się napisaniem skargi. No cóż mają do tego pełne prawo. Bardzo rzadko dochodzi do napisania owej skargi na policjanta.
Jednak z podobnym przykładem, jak opisany przypadek z Gdyni funkcjonariusze jeszcze się nie spotkali.
Oryginalny tekst listu Gdynianina w załączniku
Źródło: PMF