Powiatowy Urząd Pracy w Brzegu (woj. dolnośląskie) wysłał do zarejestrowanych w nim bezrobotnych wezwania na spotkanie ws. pracy w policji - czytamy w dzisiejszym wydaniu "Gazety Wyborczej". Rzecznik KGP Mariusz Ciarka podkreśla, że "to nie znaczy, że zaniżamy kryteria.
Nie widzę w tym nic złego. Po prostu próbujemy docierać do ludzi w różny sposób. To nie znaczy, że przyjmujemy wszystkich, kryteria dalej są bardzo wysokie - mówi Ciarka w rozmowie z "Wyborczą". Wymienia, że kandydat musi być niekarany, przejść testy sprawnościowe, mieć co najmniej 175 cm wzrostu oraz średnie wykształcenie.
Po jeszcze inną metodę sięgnęli policjanci z Łodzi, w której brakuje aż 121 funkcjonariuszy. Do szefów komisariatów wysłano pismo z poleceniem "zintensyfikowania działań zmierzających do propagowania zawodu policjanta w celu pozyskiwania jak najszerszego grona kandydatów do służby". Policjanci mają przedstawiać komendantowi miejskiemu "harmonogram działań doborowych", który będzie podlegać jego "osobistej ocenie".
Według Ciarki, sytuacja na rynku pracy nie jest optymistyczna. Na wolne miejsca w policji jest 20 tys. kandydatów, ale "ich jakość jest zatrważająco słaba" oraz że większość z nich odpadnie. - To już nie jest 2009 rok, gdy z powodu kryzysu ludzie masowo chcieli pracować w policji, licząc na pewne zatrudnienie - mówi.
Omówienie artykułu "Skąd wziąć chętnych do pracy w policji? Na Dolnym Śląsku wzywają bezrobotnych z urzędu pracy" z dzisiejszego wydania "Gazety Wyborczej".
(...) Kandydatów zniechęcają zmiany w emeryturach i polityka - Problemy policji z naborem kandydatów zaczęły się po zmianie przepisów i odebraniu policjantom prawa do przejścia na emeryturę po 15 latach służby. Dla wielu było to jedno z najważniejszych kryteriów przy wyborze pracy w mundurze. Teraz policjant musi przepracować minimum 25 lat i skończyć 55. rok życia.
Negatywny wpływ mają też niskie zarobki oraz wizerunek policji jako formacji upolitycznionej, używanej np. przeciwko demonstrantom i służącej władzy. Złe wrażenie zrobiła też ustawa dezubekizacyjna. Pokazała, że przywileje emerytalne mogą zostać przez państwo odebrane już w trakcie pobierania świadczeń.