Młody wykładowca Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie nie tylko napisał wniosek o odejście na emeryturę, ale dodatkowo na dwóch stronach wyjaśnił, co myśli o swoich szefach. Zarzuca im niekompetencję, folwarczne metody zarządzania i nazywa ich "brakującym ogniwem teorii Darwina". Komendant szykuje pozew.

Pismo funkcjonariusza, wykładowcy Instytutu Nauk Prawnych zostało upublicznione na Twitterze. Autor faktycznie mocno uderza w autorytet szefów policyjnej uczelni. Pisze, że nie wyobraża sobie współpracy z komendantami, którzy w policyjnym środowisku mają być utożsamiani z bohaterami komedii "Głupi i głupszy". Wylicza, że uczelnia, która powinna stać na wyższym poziomie naukowym, stała się "przyzakładową zawodówką". W dodatku stan jej finansów miałby ulec pogorszeniu. Autor pisma kpi, że jeden z szefów habilituje się z niezrozumiałej dla ekspertów bezpieczeństwa "teorii ruchomych przestrzeni", której sam jest autorem.

Podkomisarz sam o sobie pisze, że jest oficerem ze stopniem doktora, "który ma głowę pełną pomysłów i odpowiednie kompetencje do wykonywania swojego zawodu". Ponadto "cieszy się szacunkiem u studentów i słuchaczy uczelni". Nie wspomina, co dokładnie skłoniło go do podjęcia decyzji o odejściu na emeryturę, poza tym, że został do niej zmuszony. Służbowe pismo liczy dwie strony i pełne jest emocjonalnych zwrotów oraz złośliwości pod adresem szefów. Wykładowca opisuje, że odchodząc na wcześniejszą emeryturę, po zaledwie 15-letnim stażu służby, Skarb Państwa zapłaci mu łącznie 750 tys. zł. - Na taki wydatek stać tylko państwową organizację, w której szefowie nie ponoszą odpowiedzialności za swoje działania - czytamy w raporcie.

to nie koniec artykułu, resztę można przeczytać: tutaj