Choć formalnie protest mundurowych się zakończył - resorty spraw wewnętrznych i administracji oraz sprawiedliwości zgodziły się na podwyżki - to nierozwiązana pozostaje wciąż kwestia przepisów emerytalnych. Ponad 100 tys. funkcjonariuszy może czuć się poszkodowanych. - Co z tego, że mogę dostać drugą emeryturę, jeśli jej nie dożyję? - pyta jeden z mundurowych.

"Jest porozumienie" - informowało o negocjacjach z funkcjonariusza 8 listopada MSWiA. Podlegli resortowi mundurowi dostaną od przyszłego roku podwyżki, a nadgodziny i zwolnienia lekarskie będą w pełni płatne. Udało się w ten sposób przerwać epidemię "psiej grypy" (choć sytuacja w służbach podlegających ministerstwom sprawiedliwości i finansów nadal jest napięta - red.). To jednak nie koniec. Do rozwiązania pozostaje bowiem jeszcze jedna sprawa. Sprawa piątego postulatu protestujących, czyli sprawa emerytur.

Mundurowi chcą "zrównania statusu funkcjonariuszy przyjętych po raz pierwszy do służby po 1 stycznia 1999 r. ze statusem funkcjonariuszy przyjętych przed tą datą, w zakresie art. 15a ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy".
W trakcie oficjalnej konferencji prasowej Joachim Brudziński zapewnił, że postulat zostanie zrealizowany do końca 2019 r. Zapewnienia polityka, który już raz zdołał porozumieć się ze związkowcami, można oczywiście brać za dobrą monetę, ale już jesienią przyszłego roku odbędą się wybory parlamentarne. Czy w razie zmiany ministra słowa Brudzińskiego będą aktualne? No właśnie.

Artykuł 15a

O co w ogóle chodzi z tym artykułem 15a? W skrócie można powiedzieć, że funkcjonariusze stali się ofiarami szeregu zmian ustaw emerytalnych forsowanych przez kolejne rządy. Najpierw gruntowna zmiana dokonana przez ekipę Jerzego Buzka włączyła przyjmowanych od 1 stycznia 1999 r. funkcjonariuszy do powszechnego systemu emerytalnego, czyli takiego samego, jak przedsiębiorców czy "etatowców".Pomysł nie przetrwał jednak długo i już w 2003 r. funkcjonariusze ponownie zostali włączeni do tzw. systemu zaopatrzeniowego, czyli takiego, w którym za ich emerytury odpowiedzialne są działające przy resortach Zakłady Emerytalno-Rentowe.
Przy czym zmiana z 2003 r. wprowadziła sporny dziś artykuł 15a, który dzieli funkcjonariuszy na tych zatrudnionych przed 1 stycznia 1999 i po tej dacie. W rezultacie ci młodsi stażem mają prawo do emerytury po 15 latach służby w wysokości 40 proc. podstawy wymiaru podstawy, a za każdy kolejny rok dolicza się im 2,6 proc. Nie mogą jednak doliczać do niej okresów opłacania składek za ZUS – niezależnie od tego, czy pracowali przed wstąpieniem, czy po odejściu ze służby. Taki "przywilej" przysługuje osobom zatrudnionym wcześniej.
W zamian objęci 15a otrzymali prawo do pobierania emerytury za czas pracy w "cywilu" emerytury określonej na zasadach ogólnych. I tu pojawia się pewien problem. Równolegle istnieją bowiem dwa sprzeczne ze sobą przepisy. Z jednej strony ustawa o zaopatrzeniu funkcjonariuszy wyklucza możliwość pobierania dwóch świadczeń i wskazuje na konieczność wypłat wyższej z emerytur. Z drugiej strony art. 96 ustawy o świadczeniach z FUS dopuszcza możliwość wypłaty emerytur cywilnych dla osób objętych spornym artykułem 15a.
To prawne rozdwojenie zweryfikuje zapewne dopiero praktyka sądowa, bo choć jeden z rozmówców stwierdził, że "słyszał" o pierwszych wypłacanych podwójnie świadczeniach, to nie udało się nam tego jednoznacznie potwierdzić. Tym bardziej że osoba, która osiągnęła po 1 września 2017 r. granicę powszechnego wieku emerytalnego, musiała urodzić się w 1952 r. (mężczyzna) lub 1957 r. (kobieta). A trudno sobie wyobrazić, by w 1999 r. przyjmowano do służby osoby grubo po czterdziestce.To, o czym wiemy jednak to fakt, że sądy, w tym Sąd Najwyższy, potwierdził prawo emerytów mundurowych do pobierania cywilnych świadczeń za okres pracy po wystąpieniu ze służby.

Politycy "kręcą"- Strasznie kręcą w tej sprawie

– mówi nam o negocjacjach w sprawie art. 15a jeden z liderów związkowców w mundurach. I faktycznie, jeśli prześledzimy rozmowy na temat zmian przepisów, okaże się, że sprawa wróciła do statusu sprzed dwóch lat, a autorem największego zamieszania jest "bohater" afery suwalskiej - wiceminister Jarosław Zieliński.
To w końcu on już 8 września 2016 r. swoją obecnością na spotkaniu w Centrum "Dialog" firmował propozycję zmian dot. 15a. Na wspomnianym spotkaniu przedstawicielka Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA zaproponowała doliczanie okresów składkowych do wysługi lat funkcjonariuszy przyjętych po 1999 r. na tych samych zasadach, co funkcjonariuszom starszych stażem pod jednym z dwóch warunków – osiągnięcia przez nich przynajmniej 55 lat lub posiadania 20 lat służby. Pieniądze te byłyby doliczane po 2,6 proc. za każdy rok, jeśli wyliczana przez ZER emerytura wynosiłaby mniej niż 75 proc. podstawy jej wymiaru.
To propozycja w pełni akceptowalna przez większość funkcjonariuszy. Dlaczego zatem trafiła na sztandary protestu mundurowych? Ponieważ minister Zieliński 20 grudnia 2017 r. w odpowiedzi na interpelację poselską otwarcie przyznał, że resort jednak nie prowadzi żadnych prac nad zmianami ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym. Ostatecznie, jak wynika z naszych informacji, strona rządowa powróciła do pomysłu z 2016 r.

100 tys. funkcjonariuszy czeka

Postanowiliśmy sprawdzić, ile osób może być objętych 15a. W przypadku Służby Więziennej w takiej sytuacji są niemal wszyscy obecni funkcjonariusze – spośród 27 282 zatrudnionych, po 1999 r. karierę zaczęło 24 738 osób. Z kolei w Policji, która nie dysponowała dokładnymi danymi, będzie to około 60 tys. osób. Tak przynajmniej wynika z danych ZER MSWiA datowanych na połowę 2016 r.
Wszystkich funkcjonariuszy przyjętych do służby po 1 stycznia 1999 r. było wówczas około 110 tys.Dziś liczba ta może być nieco niższa. Dlatego też szacowany wówczas na 372 mln koszt wprowadzenia zmian może być nieco niższy. "Hamulcowym" rozwiązań pozostaje m.in. resort finansów nadzorujący pracę celników (wspomniane szacunki nie obejmują tej służby).
Pewnym rozwiązaniem problemu mogłoby być przeniesienie składek z okresu pracy "cywilnej" zebranych na kontach w ZUS do ZER poszczególnych resortów. Z jednej strony ZUS straciłby kilkadziesiąt lub kilkaset milionów złotych, ale z drugiej strony w dłuższej perspektywie nie musiałby ponosić kosztów wypłat emerytur dla ponad 100 tys. funkcjonariuszy w przyszłości. Choć opisane rozwiązanie to political fiction, zapytaliśmy Zakład o stanowisko w sprawie zmian dot. 15a. Rzecznik tej instytucji przyznał, że dotychczas ZUS nie był pytany o opinię w tym zakresie.

Dwie emerytury? Najpierw trzeba dożyć

We wspomnianej odpowiedzi na pytania posła, minister Zieliński przypomniał, że za okres opłacania "cywilnych" składek osoby pełniące służbę "będą mogły otrzymać drugą emeryturę z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych po spełnieniu warunków określonych w ustawie o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, a jeżeli są członkami otwartego funduszu emerytalnego to także trzecią emeryturę kapitałową". Brzmi świetnie, ale w rzeczywistości są to tylko słowa. Po pierwsze - nie wiadomo, jak kształtować się będą przepisy emerytalne, gdy ZUS będzie musiał wypłacać te pieniądze. A po drugie - pytanie, czy będzie komu pobierać te świadczenia.
Żeby bowiem dostać ZUS-owską emeryturę, mężczyzna musi mieć ukończone 65 lat, a jak przyznają funkcjonariusze, stres związany ze służbą, odbija się nie tylko na jakości, ale i długości życia ich kolegów.

Źródło