"Sytuacja jest alarmowa, wszelkimi możliwymi sposobami dobijamy się do ministerstwa, ale bezskutecznie" - mówi jeden z liderów NSZZ Policjantów Sławomir Koniuszy. Chodzi o zbiorowe przechodzenie na zwolnienia lekarskie funkcjonariuszy. Od kilku dni policjanci biorą L4 tłumacząc to stanem zdrowia.
Sławomir Koniuszy pytany jaka jest skala zwolnień odpowiada: związek nie prowadzi statystyk, zbiera jedynie wyrywkowe dane. Wynika z nich, że sytuacja może przekształcić się w poważny kryzys. Zwolnienia obciążają zdrowych policjantów, którzy pracują resztką sił, więc oni tez mogą pójść na L4 - twierdzi jeden z liderów NSZZ Policjantów.
Według Sławomira Koniuszego, brak kontaktu ze strony szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego jest czymś niepoważnym.
Przewodniczący zarządu głównego skierował kilka dni temu pismo do ministra, prosząc go o pilne spotkanie. Próbował telefonować do niego. Pisać sms-y. Nie ma żadnej reakcji - twierdzi.
Jedyny odzew - zdaniem Sławomira Koniuszego - to ponowne opublikowane w mediach społecznościowych, a także na stronach rządowych i policyjnych komend - propozycji porozumienia, którą kilka tygodni temu związkowcy odrzucili.
Komenda Główna Policji pytana o to, czy policjantów może zabraknąć, odpowiada: na razie ciągłość służby nie jest zagrożona.
Rzecznik KGP Mariusz Ciarka nie zna jednak skali problemu.
Reporter RMF FM pytając o zwolnienia L4 policjantów usłyszał, że "liczba zwolnień jest płynna".
Cześć funkcjonariuszy - jak twierdzi Mariusz Ciarka - wróciła do służby.
Część policjantów poszła teraz na zwolnienia. Funkcjonariusze poinformowali o tym telefonicznie przełożonych. Mają pięć dni na dostarczenie zaświadczenia o chorobie.
Jak dodał rzecznik KGP, szefostwo policji ma świadomość, że fala zwolnień L4 ma związek z protestem związkowców.
Jednocześnie Mariusz Ciarka zdementował informacje, pojawiające się m.in. w internecie, że w związku z brakiem policjantów, powoływane są sztaby kryzysowe.
Powstać miały też plany plany "koszarowania" funkcjonariuszy