Ruszyła akcja "Znicz". Tymczasem policjanci nadal strajkują. Jednak Komenda Główna zapewnia, że długi weekend będzie dobrze zabezpieczony.
Akcja "Znicz" potrwa do niedzieli. W tym czasie na drogi ma wyjechać nawet 5,7 tys. policjantów z drogówki. Najwięcej patroli będzie na trasach wyjazdowych z dużych miast oraz w pobliżu cmentarzy. W trakcie kontroli policjanci sprawdzą nie tylko stan techniczny samochodów, ale także trzeźwość kierowców. Jednak istnieje obawa, że z zabezpieczeniem podróży Polaków na groby bliskich może być problem. Od kilku miesięcy funkcjonariusze strajkują, bo domagają się podwyżek.
W środę w mediach pojawiły się doniesienia, że policjanci, którzy mieli pilnować bezpieczeństwa na drogach w ramach akcji "Znicz" będą brać 1 listopada urlop na żądanie lub zwolnienie lekarskie.Tak dzieje się już w województwie łódzkim. Jak ustalił reporter TOK FM, we wtorek na L4 miało się udać 250 policjantów z całego regionu.
"Zachowana zostanie ciągłość służby"
Czy akcja "Znicz" jest zagrożona? - Jestem przekonany, że mimo trwającego protestu i zwolnień lekarskich zostanie zachowana ciągłość służby – zapewniał insp. Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji.Podinsp. Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego KGP zaznaczył, że policja ma zaplanowane siły na akcję "Znicz". - Nawet jeśli wydarzy się tak, że część policjantów się rozchoruje, to uzupełnimy te braki policjantami, którzy będą dostępni (...). Są dyżury domowe. Czasem jest tak, że policjant musi opuścić dom i wrócić do służby, żeby zastąpić kolegę - powiedział. Kobryś wyjaśnił, że pomoc w pilnowaniu bezpieczeństwa na drogach zapewnią policji inne służby m.in. żandarmeria wojskowa i straż miejska. - Współpracują z nami co roku - poinformował.
Policjanci chorują, bo są przemęczeni
Do sytuacji związanej ze zwolnieniami odniósł się także przewodniczący NSZZ Policjantów, Rafał Jankowski. - Policjantów jest coraz mniej, są przemęczeni, chorzy. Nic dziwnego, że postanowili się leczyć. W normalnej sytuacji, gdyby państwo dbało o służby mundurowe, policjanci wzięliby pewnie garść tabletek i mimo przeziębienia czy choroby stawili się tego dnia do służby. Ale nikt nie będzie się poświęcał, będąc lekceważonym. Myślę, że to zaważyło na decyzjach funkcjonariuszy - stwierdził Jankowski.
Przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów odniósł się także do pojawiających się w mediach zarzutów, że liczne zwolnienia lekarskie funkcjonariuszy będą miały wpływ na poziom bezpieczeństwa.- Nie można nas tym obciążać. Za bezpieczeństwo odpowiada minister spraw wewnętrznych i komendant główny policji. Policjanci są ludźmi, którzy egzekwują prawo, nie naginają go. Każdy, kto skorzystał ze zwolnienia lekarskiego, podjął taką decyzję sam i musiał mieć ku temu podstawy. U nas nie występuje coś takiego jak "lewe L4", nie ma o tym mowy - podkreślił Jankowski.Warto przypomnieć, że protest służb mundurowych bezpośredni wpływ na wpływy do budżetu. Bo policjanci z drogówki wypisują mniej mandatów. Tylko w lipcu wypisali ich pół miliona mniej.