Czy 1 i 11 listopada policjanci zamiast na ulicach będą na zwolnieniach lekarskich? We wtorek decydujące spotkanie mundurowych z szefem MSWiA -pisze Leszek Kostrzewski w dzisiejszym wydaniu Gazety Wyborczej.

Czego chcą mundurowi? Podwyżek o 650 zł w 2019 r, i 500 zł w 2020 r. - i odmrożenia po dziewięciu latach waloryzacji uposażeń. Dziś nowo przyjęty do służby policjant ma niewiele ponad 2 tysiące na rękę. 3,5 tys. netto dostają dzielnicowy i kontroler ruchu drogowego. Chcą też wprowadzenia 100 % odpłatności za nadgodziny, pełnopłatnych zwolnień lekarskich za 30 dni w roku oraz powrotu do dawnego systemu emerytalnego.

To wszystko w 2015 r. obiecywali przed kamerami Mariusz Błaszczak i Jarosław Zieliński (obecnie wiceszef MSWiA, któremu podlega policja). Zapowiadali, że cofną reformy rządu Donalda Tuska, a każdy mundurowy znów po 15 latach służby będzie mógł odejść na emeryturę. Każdy będzie miał też 100% pensji na L4. Obiecali również ogromne podwyżki.

Po wyborach kierownictwo PIS doszło jednak do wniosku, że na spełnienie obietnic ich nie stać. Dlatego policjanci w ramach protestu już od lipca nie wystawiają mandatów za drobne wykroczenia. Tylko w lipcu i sierpniu wpływy do budżetu były z tego powodu niższe o 36 mln zł. W niektórych garnizonach funkcjonariusze drogówki wystawili o 90% mandatów mniej niż przed akcją. Jeszcze gorzej było we wrześniu - wpływy z 72 tys. mandatów wyniosły 17,1 mln zł (rok wcześniej było to 420 tys. mandatów i 58,7 mln zł wpływów).

Kolejną odsłoną protestu była największa w wolnej Polsce manifestacja mundurowych. 2 października do Warszawy zjechało ponad 30 tys. funkcjonariuszy.

Joachim Brudziński, szef MSWiA, zgadza się obecnie na spełnienie tylko części postulatów i to dla ograniczonej liczby funkcjonariuszy. Proponuje płatne nadgodziny (od lipca 2019 r.) i pełnopłatne chorobowe, ale tylko dla patrolujących ulice, czy biorących udział w akcjach antyterrorystycznych. Mundurowych to nie zadowala.

Decydujące spotkanie Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych (skupiającej m.in. policjantów, strażaków pożarnych, pograniczników) z Brudzińskim ma się odbyć we wtorek. Co jeśli nie dojdzie do porozumienia?
Prawdopodobnie mundurowi masowo będą brali L4. Jak czytamy w uchwale zarządu głównego NSZZ Policjantów, możliwe jest "wystąpienie z informacją do policjantów, którzy od dłuższego czasu zmagają się z negatywnymi skutkami przeciążenia obowiązkami służbowymi, o rozważenie możliwości skorzystania z porad lekarzy specjalistów, a w konsekwencji z ewentualnego zwolnienia lekarskiego..."

Takie działania już są podejmowane "oddolnie". Wśród policjantów z komend miejskich m.in. w Katowicach, Łodzi, we Wrocławiu mailami krążą wiadomości: "Policjanci Oddziałów Prewencji, Wydziału Ruchu drogowego i inni potrafią liczyć i idąc na 11 dni zwolnienia od 1 listopada, dadzą do zrozumienia władzom RP, o co walczą. Pytanie do ministra i zastępcy MSWiA, czy we dwóch dadzą radę zabezpieczyć Akcję ZNICZ 2018 i 11 listopada?"
Co roku 1 listopada tysiące policjantów kieruje ruchem. 11 listopada bez obecności policji skutki konfrontacji narodowców i antyfaszystów mogą być tragiczne.

Komitet Protestacyjny Zarządu Głównego NSZZ Policjantów ogłosił komunikat z dwoma innymi możliwymi akcjami w ramach protestu. Pierwsza to masowe oddawanie krwi, druga to "wycofanie z użytku służbowego prywatnych telefonów komórkowych". 
- Przeprowadziliśmy ankietę wśród 30 tys. policjantów i aż 99% opowiedziało się za rozpoczęciem protestu. Polska policja stanęła pod ścianą, jeszcze nigdy nie było tak źle jak teraz - zapewniał niedawno Rafał Jankowski, przewodniczący NSZZ Policjantów.

Dodał, że dziś brakuje już 6,3 tysiące funkcjonariuszy. Tylko w ubiegłym roku do służby przyjęto 4151 policjantów, a zwolniono aż 5364.
Zapytaliśmy MSWiA, czy nie boi się, że policjanci masowo pójdą na zwolnienia. "Informujemy, że MSWiA jest cały czas otwarte na rozmowy ze stroną związkową" - odpowiedział nam resort.