Nie ma to jak wpaść z deszczu pod rynnę. Jak informuje "Rzeczpospolita", rząd znalazł remedium na lawinę odejść z SOP. Podniósł funkcjonariuszom pensję do 6 tys. zł. Efekt? Rozsierdzenie pozostałych służb mundurowych.

"Rzeczpospolita" pisze o "wrzeniu w służbach". Zmiana Biura Ochrony Rządu na Służbę Ochrony Państwa, która dla funkcjonariuszy oznaczała obniżki pensji i zabranie przywilejów, spowodowała, że kilkudziesięciu z nich zdecydowało się odejść ze służby.

By zaradzić tej sytuacji, rząd zdecydował się na krok, który nie spodobał się wielu mundurowym.

Funkcjonariusze SOP na mocy rozporządzenia premiera Mateusza Morawieckiego, które ukazało się w Dzienniku Ustaw 5 czerwca, dostali gigantyczną podwyżkę - o 1036 zł, podczas gdy policjanci i funkcjonariusze Straży Granicznej tylko od 75 zł do 157 zł. Rażąca dysproporcja wywołała wściekłość pozostałych mundurowych. Cytowany przez dziennik Marek Wójcik, poseł PO i szef sejmowej komisji spraw wewnętrznych i administracji, ostrzega przed "kanibalizacją służb gorzej zarabiających".

„Nie ma najmniejszego uzasadnienia, by wbrew własnym słowom tak drastycznie różnicować funkcjonariuszy" – można przeczytać w komunikacie związków zawodowych Straży Granicznej, który przytacza "Rz". 

Po podwyżkach funkcjonariusze SOP otrzymają co najmniej 6 tys. zł pensji i obok Straży Marszałkowskiej (jej członkowie zarabiają prawie 6 tys. zł) będą najlepiej zarabiającą grupą mundurową w Polsce.

– SOP to grupa elitarna, w sumie niewielka i trudno mi wytykać, że będą dobrze zarabiać, choć nie tak się umawialiśmy. Z kolei bardzo wysokie pensje dla straży marszałkowskiej uważam za skandal. Czy można ich pracę porównać z pracą policji czy Straży Granicznej – pyta w "Rz" Rafał Jankowski, szef NSZZ Policjantów.

Źródło