Dziennik Bałtycki w artykule Szymona Zięby zatytułowanym: "Policyjni związkowcy w sporze z Bogdanem Borusewiczem" - przytacza wypowiedzi wicemarszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza w odpowiedzi na stanowisko Prezydium ZW NSZZ Policjantów woj. pomorskiego.
Nie milkną echa burzy wokół incydentu na gdańskim cmentarzu - gdy policjant nie chciał przepuścić wicemarszałka Senatu Bogdana Borusewicza na grób żony. Teraz policyjni związkowcy zarzucają politykowi, że przez jego zachowanie policjant, który wykonywał obowiązki, został niesłusznie zdyskredytowany.
- Kiedy próbowałem przejść przez ten kordon, jeden z oficerów policji zablokował mi przejście własnym ciałem. Zażądałem ustąpienia. Wylegitymowałem się i pokazałem, w którym miejscu znajduje się grób mojej żony. Ale to na policjantach nie zrobiło żadnego wrażenia. To skandal - tak m.in. relacjonował „Dziennikowi Bałtyckiemu” Bogdan Borusewicz wydarzenia. Doszło do nich 14 maja, czyli w dniu, na który zaplanowano ekshumację zmarłego w katastrofie smoleńskiej Arkadiusza Rybickiego.
Wicemarszałek Senatu chciał odwiedzić wówczas grób swojej żony. Tego dnia na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku zaplanowany był także protest przeciwko ekshumacji. Teren zabezpieczała policja i żandarmeria wojskowa.
Rozmowa Borusewicza z funkcjonariuszem policji, który odmówił wpuszczenia polityka na grób żony, uwieczniona została na nagraniu, które w błyskawicznym tempie obiegło sieć.
Słychać na nim także m.in. jak funkcjonariusz pytany o to, czy „jeżeli każą strzelać, to też będą strzelać”, odparł, że „jeżeli trzeba będzie...”. Dodał, że „w określonych przypadkach - tak” i wyjaśnił , że „ po to jest ustawa o użyciu środków przymusu bezpośredniego, że w odpowiednich okolicznościach, w odpowiednich przypadkach, tej broni się używa”. Po tym jak nagraniem zainteresowały się media, rozpętała się burza, a policjanci, m.in. w mediach społecznościowych byli mocno krytykowani . Gorzkich słów nie szczędził im także Bogdan Borusewicz.
Teraz policyjni związkowcy oburzają się na polityka, za to, że po sprawie „napiętnowany” został policjant, który tylko wykonywał polecenia służbowe. Jak się dowiedzieliśmy, przygotowane zostało oficjalne stanowisko pomorskich, policyjnych związkowców, w którym „negatywnie oceniają zachowanie” wicemarszałka Senatu. Podkreślają m.in., że policjant ślubuje przestrzeganie dyscypliny służbowej oraz wykonywanie rozkazów i poleceń przełożonych. Zwracają uwagę, że obowiązki policjanta reguluje też konkretny zapis w Ustawie o Policji .
- Pan Borusewicz został poinformowany, że polecenie wydała prokuratura. Policjant wykonywał swoje obowiązki. Gdyby zezwolono na złożenie kwiatów panu marszałkowi, znalazłyby się osoby, które chciałyby również postawić świeczkę czy złożyć wiązankę. Wówczas zabezpieczenie miejsca nie miałoby sensu, bo policjanci musieliby obsługiwać wszystkie te zainteresowane osoby - tłumaczy Józef Partyka, szef policyjnych związkowców na Pomorzu. Dodaje, że wicemarszałek Senatu został potraktowany na równi z innymi osobami. - Dla nas nie ma znaczenia, czy kwiaty chciał złożyć jakikolwiek polityk czy zwykły obywatel. W tamtej chwili to było niemożliwe - mówi Partyka.
Ale wśród głosów krytykujący policję pojawiają się zarzuty kierowane także w kierunku przełożonych funkcjonariuszy, którzy „bezduszny rozkaz” wydali. I na to związkowcy zwracają uwagę. Józef Partyka podkreśla, że związkowcy zwracają się z apelem do prokuratury i przełożonych, by starali się stwarzać sytuacje, w których policjanci będą jak najmniej narażeni na „polityczne” uwikłanie w podobne sprawy.
Tymczasem Bogdan Borusewicz przyznaje, że jest zaskoczony takim komentarzem policji. - Policjant oczywiście musi wykonywać swoje obowiązki, ale te powinny być wykonywane tak, żeby nie naruszały prawa innych osób - mówi wicemarszałek i podkreśla, że w tamtym przypadku jego prawo obywatelskie naruszone zostało.
- I chodzi też o kwestię moralną. Słyszałem takie argumenty, jakie przedstawiają związkowcy, w stanie wojennym i po stanie wojennym. Jeżeli oni do nich sięgają, to rozumiem, że mentalnie są właśnie w tym okresie - stwierdza Borusewicz.
Dodaje, że tego dnia nie było tak, że na cmentarzu było kilkadziesiąt osób, które chciały się dostać do grobów swoich bliskich. - Byłem tam sam i miałem prawo iść na grób żony. I policja powinna to wiedzieć - zaznacza polityk.
Jego zdaniem były możliwości i techniczne, i organizacyjne, by umożliwić mu dostęp do grobu. - Jeżeli związkowcy bronią wszechwładzy policji, to ja na tę wszechwładzę i policji, i ministra spraw wewnętrznych, i prokuratora się nie zgadzam - mówi. I podsumowuje: - Mam żal i do tego policjanta, który zablokował mi drogę i do osób, które taki rozkaz mu wydały.
Komentarz internauty:
mkwap12 11 godzin temu Nairam
No cóż, Borusewicz kiedyś to był bohater a teraz to błazen, który nie chce zastosować się do postanowień kierownictwa policji. Z ważnych powodów kierownictwo policji zamknęło dostęp do grobów wszystkich bez wyjątku tak jak zamyka przejścia przez jezdnie za pomocą czerwonych świateł - wiadomo, że ten zakaz obowiązuje bez wyjątków - panów posłów też!Ale cóż jeżeli nie ma się nic mądrzejszego do zrobienia to się organizuje ten błazeński spektakl. Panie Borusewicz: po co panu ta kompromitacja obnażająca pańskie nieuctwo prawne?
Nie bez powodu cytujemy zamieszczony przez Dziennik Bałtycki komentarz internauty. Bo my, związkowcy policyjni nie będziemy już dalej komentować słów Pana Marszałka, gdyż sytuują się one zwyczajnie poniżej poziomu dyskusji, do jakiego przyzwyczajeni są cywilizowani dyskutanci. Mamy obawy, że za chwilę Marszałek posadzi nas w jednej ławie z oskarżonymi w procesie norymberskim. Nie mamy zamiaru wspomagać kogokolwiek w zbijaniu kapitału politycznego, ale też nie pozwolimy się obrażać. I to, zarówno w stanowisku ZW NSZZ Policjantów woj. pomorskiego, jak i w oświadczeniu Przewodniczącego ZG NSZZ Policjantów Rafała Jankowskiego - wyraźnie wybrzmiało.