Związkowcy przeprowadzają właśnie referendum strajkowe i grożą, że wyjdą na ulicę. Tylko "Solidarność" nie grozi protestami.

Związek zawodowy Piotra Dudy ma nową strategię – rozbija wszelkie strajki przeciwko obecnej władzy. Nawet gdy wszyscy inni związkowcy stoją murem za pracownikami. Widać to zwłaszcza w ostatnich tygodniach.

Nie grozić ministrowi

Federacja Związków Zawodowych Służb Mundurowych skupiająca związkowców m.in. z policji, straży pożarnej, pograniczników powiedziała dość szefowi MSWiA Joachimowi Brudzińskiemu i zażądała spełnienia obiecanych przez PiS postulatów: zmiany systemu emerytalnego, płatnych godzin nadliczbowych i pełnopłatnych zwolnień lekarskich. W kampanii wyborczej w 2015 r. PiS wszystko to im obiecał. I do dziś z tych obietnic się nie wywiązał.

Związkowcy przeprowadzają właśnie referendum strajkowe i grożą, że wyjdą na ulicę. Tylko „Solidarność” nie grozi protestami. Choć wszystkie postulaty popiera. „Trzeba szukać dialogu, więcej osiągniemy, gdy będziemy z ministrem rozmawiać, a nie mu grozić” – słyszymy od przedstawiciela Krajowej Sekcji Pożarnictwa NSZZ „Solidarność”. Co ciekawe, za rządów PO-PSL „Solidarność” mundurowa o dialogu nie chciała słyszeć i namawiała pracowników do wspólnych manifestacji.

Ekspert „S” rozkłada ZUS

Podobnie jest w ZUS. Tu też osiem organizacji związkowych zagroziło kilka dni temu strajkiem. – Wielu z nas jest przemęczonych, nie wyrabiamy się z pracą, a pracodawca nakłada wciąż nowe obowiązki – mówią pracownicy ZUS. I dodają: – wciąż mamy nowe zlecenia, choćby związane z obniżeniem wieku emerytalnego, ale nie ma więcej ludzi do pracy. Mało tego – słyszymy, że będą jeszcze zwolnienia. Nikt nas nie słucha, gdy mówimy, że nie da się tak prowadzić tej instytucji. Jeśli się nic nie zmieni, Polacy miesiącami będą czekać na załatwienie emerytury czy renty. Czy o to chodzi obecnemu kierownictwu ZUS i rządowi? – pytają pracownicy. Jednak ZUS-owska „Solidarność” odmówiła przyłączenia się do protestu. Jej szefowie też „stawiają na dialog”.

Nieoficjalnie słyszymy, że „S” nie chce grozić protestami, bo musiałaby wystąpić przeciw samej sobie. Nadzór nad ZUS sprawuje wiceminister Marcin Zielenicki, który zanim wszedł do rządu, był ekspertem „Solidarności” i pisał dla związku ekspertyzy prawne, m.in. o protestach.

„Solidarność” tłumi LOT

Do strajku szykują się też pracownicy Polskich Linii Lotniczych LOT. Żądają m.in. powrotu do wynagrodzeń sprzed ośmiu lat i funkcjonujących wcześniej dodatków do pensji. Za strajkiem opowiedziało się w referendum 807 pracowników, sprzeciwiło się 73, a pięć głosów było nieważnych.
Początkowo LOT-owska „Solidarność” poparła protest, ale gdy nominowany przez rząd prezes LOT wyraził sprzeciw, związek zaczął się wycofywać. Ostatecznie zrezygnowano z zaplanowanego na 1 maja protestu.
Nieoficjalnie władze „Solidarności” w zakładach czy instytucjach państwowych przyznają, że dostają „z góry” sugestie, by nie występować przeciwko rządowi. Zamiast grozić protestami, mają brać przykład ze swojego szefa Piotra Dudy, który co kilka tygodni występuje na konferencjach z prezydentem Andrzejem Dudą. Ostatnio w debacie o referendum konstytucyjnym.

Tylko czy tak powinien działać związek zawodowy? Czy alians z władzą to najlepszy sposób na obronę interesów pracowników?
Byłoby uczciwiej, gdyby Piotr Duda wzorem swojego poprzednika Janusza Śniadka zapisał się do PiS i otwarcie głosił, że reprezentuje rząd, a nie rzesze polskich pracowników.

Źródło