Jeśli policjant zostaje karnie zwolniony, dostaje rodzaj wilczego biletu i znacznie trudniej będzie mu znaleźć pracę, która będzie dla niego satysfakcjonująca – mówi dr Bogdan Lach, emerytowany psycholog policyjny i kryminalny, wykładowca Uniwersytetu SWPS.
Rzeczpospolita: Nowelizacja ustawy o policji zakłada, że funkcjonariusze, którzy zostali niesłusznie wydaleni ze służby, a po latach uniewinnieni w procesach karnych, będą mieć możliwość powrotu do zawodu. Dostaną też od państwa zaległe pensje. Czy takie zadośćuczynienie jest wystarczające?
Bogdan Lach: Pytanie, czy tacy policjanci będą chcieli wrócić. To specyficzny zawód narażony na ciągłe problemy i stres. Nie pomaga to, że żyjemy w dobie ogromnego natłoku obowiązków. Dlatego na niektórych komendach jest mnóstwo wakatów. Funkcjonariusze wykonują często podwójną pracę, mając dużo obowiązków biurokratycznych. To także wpływa na złe relacje z obywatelami. Dochodzi nawet do społecznego piętnowania policjantów. Zwiększa to zniechęcenie do pracy.
Czy zatem wielu policjantów decyduje się na takie powroty?
Nie znam zbyt wielu funkcjonariuszy, którzy są rehabilitowani, przywróceni do służby i faktycznie zaczynają na nowo pracować w policji. W tym środowisku powstaje często pewnego rodzaju stygmatyzacja takiej osoby i nie jest ona już traktowana z takim samym zaufaniem jak ta, która dopiero zaczyna pracę. W Polsce mało jest takich zawodów, w których oprócz odpowiedzialności karnej za różnego rodzaju niedociągnięcia czy przekroczenie uprawnień pracownik może dyscyplinarnie zostać zwolniony z pracy.
Jakie problemy psychologiczne niesie ze sobą dyscyplinarne zwolnienie ze służby?
Jeśli spojrzymy na przekrój kadr w polskiej policji, to zauważymy, że są to głównie młodzi mężczyźni, którzy dodatkowo mają na utrzymaniu rodzinę. Zatem nagła utrata pracy może stanowić problem ekonomiczny i wywoływać dodatkowy stres. Jeśli policjant zostaje karnie zwolniony, dostaje rodzaj wilczego biletu i znacznie trudniej będzie mu znaleźć pracę, która będzie dla niego satysfakcjonująca.