"Akcja billboardowa policjantów. Związkowcy: Pełnimy niebezpieczną służbę, a zarobki są na poziomie kasjera w sklepie" - to tytuł artykułu, w którym akcję billboardową na Pomorzu opisuje Dziennik Bałtycki.
Ogólnopolska „akcja billboardowa” policyjnych związkowców wkracza na Pomorze. Funkcjonariusze - jak tłumaczą - mają na celu przeprowadzenie „kampanii uświadamiającej” społeczeństwo. Związkowcy: - Chcemy zwrócić uwagę na to, że przy zarobkach na poziomie kasjera z supermarketu funkcjonariusze pełnią służbę niebezpieczną, odpowiedzialną i praktycznie bez przerwy.
Na początku marca, przy al. Grunwaldzkiej w Gdańsku, pojawić się ma billboard z wizerunkiem policjantów i hasłem: „24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku, ZAWSZE”.
- Chcemy zwrócić uwagę na to, że przy zarobkach na poziomie kasjera z supermarketu funkcjonariusze pełnią służbę niebezpieczną, odpowiedzialną i praktycznie bez przerwy - mówi „Dziennikowi Bałtyckiemu” Rafał Jankowski, przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów.
Podobne afisze zawisnąć mają także w Szczecinie i Poznaniu. Wcześniej plakaty pojawiły się m.in. w Katowicach. Wówczas jednak na afiszu widniało hasło „Kto was obroni, gdy przyjdą oni”, a całość opatrzona była grafiką z zamaskowanymi pseudokibicami.
- Poprzez kampanię podkreślamy, że brakuje chętnych do pracy w policji. I nas to nie dziwi. Rządzący mówią o „misyjności” naszego zawodu. Tej „misji” jednak nie da się pełnić w sytuacji, w której trzeba narażać życie za takie pieniądze - stwierdza w rozmowie z naszą redakcją Rafał Jankowski. - Billboard, który pojawił się w Katowicach, wskazywał wprost, że policja jest potrzebna, zwłaszcza w chwilach, w których bezpieczeństwo obywateli jest zagrożone, na przykład w czasie działań stadionowych chuliganów. Wówczas funkcjonariusz jest pierwszą osobą, u której pomocy szukają zwykli ludzie - dodaje.
To jednak nie koniec. W ostatnich dniach policyjni związkowcy zapowiedzieli „zaostrzenie swoich działań”. Jak czytamy w oficjalnym oświadczeniu, przede wszystkim chodzi im m.in. o „zwiększenia nakładów na motywacyjny wzrost uposażeń policjantów w roku bieżącym i w następnym roku”.
Policjanci chcą także „niezwłocznego podjęcia prac legislacyjnych zmierzających do przywrócenia systemu emerytalnego funkcjonariuszy, który obowiązywał do dnia 31 grudnia 2012 r.”.
Związkowcy domagają się także odmrożenia waloryzacji uposażeń policjantów, a także - z uwagi na rosnącą liczbę wakatów i wiążących się z tym obciążeń - wprowadzenia pełnej odpłatności za czas służby przekraczający normę.
Co, gdy negocjacje spełzną na niczym? Przewodniczący związkowców nie wyklucza, że w ostateczności może dojść do protestu policjantów. - Liczę, że uda nam się znaleźć porozumienie i wynegocjować korzystne dla nas warunki. Wyjście funkcjonariuszy na ulice jest ostatecznością - podsumowuje Rafał Jankowski.
Działania związkowców - choć w nieoficjalnych rozmowach - popierają pomorscy policjanci, z którymi rozmawialiśmy. Nie mam pojęcia, dlaczego nasza służba, choć niezbędna dla bezpieczeństwa mieszkańców, jest tak marginalizowana przez rządzących - skarży się jeden z lokalnych funkcjonariuszy. - To, co nam się obiecuje, to za mało. A wymaga się od nas coraz więcej - mówi.Inny z mundurowych przypomina ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli, który punktował stan radiowozów. - Bez zdecydowanych działań „z góry” najbardziej wartościowi i „kumaci” ludzie w służbie w końcu z niej odejdą. Ile można tłumaczyć sobie te braki „misją zawodu”? - pyta.
Komisarz Józef Partyka, szef policyjnych związkowców na Pomorzu, mówi wprost: - W środowisku naszej formacji widać zniecierpliwienie. Funkcjonariusz wylicza, że chodzi m.in. o kwestię 100 procent odpłatności za L4. - Było to uzgadniane jeszcze z ministrem Mariuszem Błaszczakiem, a nie zostało wprowadzone do tej pory. My to traktujemy jako niedotrzymanie obietnicy - mówi kom. Partyka.
Podkreśla, że deklarowany wzrost uposażeń to zdecydowanie zbyt mało. - Nie ma szans, by uratował on sytuację kadrową w policji. Jesteśmy wciąż zbyt mało konkurencyjni na rynku pracy. I dlatego wciąż będziemy borykać się z wakatami - mówi.
Zaznacza, że wszystko teraz zależy od tego, w jakim kierunku pójdzie dialog z przedstawicielami resortu. - Od tego uzależniona jest ewentualna akcja protestacyjna - podsumowuje.