Policyjni związkowcy zastanawiają się nad odwieszeniem akcji protestacyjnej. Liczą jeszcze na rozmowy z ministrem bądź premierem. - Funkcjonujemy w tej chwili na granicy wydolności - mówił w TOK FM wiceprzewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów mł.insp. Sławomir Koniuszy.
Rośnie napięcie w polskiej policji. "Dziennik Gazeta Prawna" informował kilka dni temu, że funkcjonariusze szykują się do akcji protestacyjnej. Atmosfery nie poprawiło niedawne spotkanie z Komendantem Głównym Policji. Jak tłumaczył gość audycji "Pierwszy program", wiceprzewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów mł.insp. Sławomir Koniuszy, rozwiązać ten problem może tylko rząd.
W opinii rozmówcy Filipa Kekusza nawet "odpowiedzialny za wszystko, co się dzieje w policji" minister spraw wewnętrznych nie jest w stanie samodzielnie sobie z problemami w służbach poradzić. - Decyzje są na tyle poważne i doniosłe w sensie budżetu państwa, że powinien podejmować je rząd - przekonywał Koniuszy.
Sto korekt budżetu rocznie
- Budżet policji nigdy nie był odpowiednio stabilny, a teraz jeszcze do tych problemów finansowych doszły problemy kadrowe - wskazał gość TOK FM. Rekordowy, jak mówił, poziom wakatów to wielkie obciążenie dla aktualnie pracujących funkcjonariuszy. - Funkcjonujemy w tej chwili na granicy wydolności, jeśli chodzi o zabezpieczenie tych zadań podstawowych, nie mówiąc już o wsparciu, którego udzielamy funkcjonariuszom Straży Granicznej czy żołnierzom na granicy z Białorusią - twierdził, dodając, że to policjanci byli najistotniejszym komponentem obrony granicy w najbardziej krytycznych momentach.
Finansowe problemy policji to - jak mówił Koniuszy - nie tylko kwestia pensji, ale również wyposażenia posterunków czy stanu technicznego pojazdów. - Tutaj od pieniędzy zależy i wielkość uposażeń, ale również i jakość, i ilość taboru, którym dysponujemy - przekonywał. I dodał, że policyjny budżet jest w ciągu roku korygowany ponad sto razy, czyli przynajmniej kilka razy w miesiącu. Ciągłe korekty to właśnie efekt niedoinwestowania.
Stąd zabieganie, by policyjny budżet był - wzorem wojskowego - na sztywno powiązany z PKB. Zdaniem gościa TOK FM powinien on wynosić 0,8-0,9 proc, tymczasem na przestrzeni ostatnich lat kształtował się na poziomie od 0,47 do 0,51 proc. Ten nowy poziom pozwoliłby, zdaniem Koniuszego, walczyć z wakatami, czyli zarówno przyciągnąć nowych, jak i zatrzymać odchodzących funkcjonariuszy. - Skłoni to policjantów, którzy już pełnią służbę, do tego, żeby pełnić tę służbę jak najdłużej, do osiągnięcia pełnej wysługi. Bez pieniędzy, serią zaklęć czy półśrodków, tego problemu nie rozwiążemy - stwierdził.
Zaklinanie rzeczywistości
Pytany o możliwość akcji protestacyjnej Koniuszy przyznał, że ma nadzieję, że sprawa zakończy się na rozmowach z ministrem czy premierem. - Zapotrzebowanie na bezpieczeństwo, o którym decyduje policja, diametralnie wzrosło. To nie jest czas na wychodzenie policjantów na ulice. Mam nadzieję, że tutaj mądra refleksja nastąpi ze strony rządu i nie będzie to tylko zaklinanie rzeczywistości - stwierdził.
- Obecny rząd nie zdołał odwrócić tego niebezpiecznego trendu, bo wakatów wciąż przybywa. Owszem, policja robi wszystko, żeby przyjmować i te przyjęcia są nieco większe niż w ubiegłym roku, natomiast stosunek tych przyjęć do odejść policjantów jest wciąż ujemny - tłumaczył gość TOK FM, dodając, że zmiana tego trendu wymaga przede wszystkim pieniędzy. - To wymaga zdecydowanych decyzji finansowych, które należą do kompetencji rządu - spuentował.
źródło: tokfm.pl