Prokuratorski zarzut przekroczenia uprawnień usłyszał były policjant Tomasz Waszczuk, który w lutym 2022 r. nie chciał wpuścić posłanek KO Klaudii Jachiry i Urszuli Zielińskiej do strefy zamkniętej w pobliżu granicy polsko-białoruskiej. Prokuratura najpierw odmówiła wszczęcia śledztwa, a potem je umorzyła. Jednak po zmianie władzy nastąpił nagły zwrot. Ten sam prokurator wrócił do sprawy i skierował do sądu akt oskarżenia. Tomasz Waszczuk nie ma sobie nic do zarzucenia: — Wykonywałem tylko swoje obowiązki. Zrobiłbym to jeszcze raz.

"Oskarżam Tomasza Waszczuka [...] o to, że w dniu 3 lutego 2022 r. w Białowieży, pełniąc obowiązki służbowe jako funkcjonariusz publiczny Naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce, przekroczył uprawnienia, w ten sposób, że na punkcie blokadowym Białowieża-wjazd, niezasadnie odmówił posłankom na Sejm RP IX Kadencji Klaudii Krystynie Jachira i Urszuli Sarze Zielińskiej wjazdu na teren Białowieży, co uniemożliwiło im sprawowanie mandatu poselskiego w zarejestrowanym biurze poselskim w Białowieży, czym działał na szkodę interesu publicznego i prywatnego wymienionych, tj. o czyn z art. 231 par. 1 kk" — czytamy w akcie oskarżenia, który z końcem maja br. trafił do Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy w Warszawie.

Byłemu naczelnikowi wydziału prewencji grozi do trzech lat więzienia. Tomasz Waszczuk (zgodził się na podawanie imienia i nazwiska) odszedł z policji w lutym br., ponieważ podejrzewał, że po zmianie władzy prokuratura będzie go ścigać.

Pod postanowieniem o przedstawieniu zarzutu byłemu policjantowi podpisał się prokurator Zbigniew Chmielewski z Prokuratury Rejonowej w Ostrowi Mazowieckiej. To kluczowa postać w całej sprawie, do której zaraz wrócimy.

Zakaz wjazdu

3 lutego 2022 r. posłanki Koalicji Obywatelskiej — Klaudia Jachira i Urszula Zielińska — podjęły kolejną próbę wjazdu do strefy zamkniętej. W wyniku napiętej sytuacji na polsko-białoruskiej granicy polskie władze wprowadziły zakaz wstępu wszystkim osobom postronnym. Chodziło głównie o powstrzymanie napływu polityków ówczesnej opozycji oraz aktywistów, którzy próbowali pomagać osobom nielegalnie przekraczającym granicę.

Posłanki próbowały obejść ten zakaz, dlatego w listopadzie 2021 r. otworzyły w Białowieży filię swoich biur poselskich. Liczyły, że władze nie zabronią im wjazdu ze względu na wykonywanie poselskiego mandatu. Zakaz nie obejmował mieszkańców tych terenów oraz osób uwzględnionych w specjalnym katalogu. Na liście uprawnionych nie było posłów i senatorów.

Jedyną osobą, która wydawała zezwolenia na wjazd do strefy zamkniętej dla osób spoza katalogu, był właściwy miejscowo komendant placówki Straży Granicznej. Klaudia Jachira i Urszula Zielińska podjęły kilka prób uzyskania takiej zgody.

W grudniu 2021 r. Jachira korespondowała z placówką SG w Białowieży ws. uzyskania pozwolenia na wjazd. Komendant major SG Marek Ziniewicz odpisał posłance, że zakaz wjazdu nie dotyczy osób, które wykonują pracę zarobkową na obszarze objętym zakazem.

"W piśmie wskazuje Pani, iż będzie wykonywała pracę w biurze poselskim w ramach sprawowania mandatu poselskiego. W związku z powyższym nie wydam Pani ani innym osobom wskazanym w Pani piśmie dokumentu potwierdzającego prawo wjazdu na teren miasta i gminy Białowieża" — czytamy w odpowiedzi komendanta SG w Białowieży.

Mimo to posłanki kilkukrotnie próbowały dostać się do strefy zamkniętej. Ich starania zazwyczaj kończyły się na punktach kontrolnych, gdzie zdezorientowani policjanci nie wiedzieli, jak mają się zachować.

— Tego dnia miałem służbę i pojechałem tam, bo dyżurny poprosił mnie o pomoc. Obecni na miejscu policjanci nie wiedzieli, co zrobić. Na miejscu były już panie posłanki Jachira i Zielińska, które próbowały wjechać do strefy. Zapytałem je, jaka jest sytuacja. Powiedziały, że występowały o zgodę do komendanta Straży Granicznej. Nie dostały jej. Poprosiłem je o dokumenty w tej sprawie. Tłumaczyły się jakimś e-mailem, że nie potrzebują zgody — mówi Onetowi Tomasz Waszczuk, który brał udział w tym zdarzeniu.

Tego dnia na punkcie kontrolnym przed wjazdem do Białowieży służbę pełniło siedmiu policjantów oraz funkcjonariuszka Straży Granicznej, która była w kontakcie z dyżurnym w placówce SG.

— Dyżurny zmiany przekazał jej informację, że panie posłanki nie mają prawa wjechać. Tłumaczyłem pani Zielińskiej i Jachirze, że po prostu nie mają dokumentów uprawniających do wjazdu i policjanci ich nie wpuszczą. Takie były polecenia z góry — żadni posłowie oraz senatorowie nie mogą wjechać — tłumaczy były naczelnik hajnowskiego wydziału prewencji.

Zgodę na wjazd otrzymali jedynie pracownica biura poselskiego i kierowca taksówki jako osoby wykonujące pracę zarobkową na terenie Białowieży.

Posłanki KO zapowiedziały odwet

Posłanki zamieściły w mediach społecznościowych wpisy z tego dnia, kiedy zostały zatrzymane na punkcie kontrolnym przed wjazdem do Białowieży.

"Siedzę na śniegu na wjeździe do Białowieży i piszę interwencję. Pracownica naszego biura poselskiego została wpuszczona, a my posłanki — nie. Podstawa prawna? »Taki jest dziś przekaz« — powiedział naczelnik wydziału prewencji nadkom. Tomasz Waszczuk z komendy policji w Hajnówce" — napisała Urszula Zielińska.

Z kolei Klaudia Jachira zapowiedziała, że w przyszłości sprawą zajmie się "niezależna prokuratura".

"Po raz trzeci nie zostałyśmy wpuszczone razem z Urszulą Zielińską do naszego biura w Białowieży bez podania podstawy prawnej. I po raz trzeci złożyłyśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Przyjdzie czas, że niezależna prokuratura się tym zajmie" — napisała na portalu X.

Po otrzymaniu zakazu wjazdu posłanki KO udały się na komendę policji w Hajnówce, gdzie złożyły zawiadomienie o przekroczeniu uprawnień przez nadkom. Tomasza Waszczuka. Polityczki uważały, że funkcjonariusz przekroczył swoje uprawnienia, odmawiając im wjazdu do strefy zamkniętej.

Tego dnia Klaudia Jachira zeznała: "Niestety pan nadkom. Tomasz Waszczuk z KPP w Hajnówce uniemożliwił mi wykonywanie mandatu poselskiego, czyli odmówił wjazdu na teren Białowieży a tym samym dojazdu do mojego biura. Nie podał podstawy prawnej swojej decyzji, tylko powiedział, że »Taki mam dzisiaj przekaz od Komendanta Straży Granicznej w Białowieży Marka Ziniewicza«".

Posłanka twierdziła, że wykonywała pracę zarobkową również na obszarze zamkniętym. A to był trzeci raz, kiedy uniemożliwiono im wjazd, a co za tym idzie wykonywanie mandatu poselskiego.

"Pragnę podkreślić, że to jest loteria. Nie dalej jak półtora tygodnia temu wjechałyśmy przez check point. Pokazywałyśmy wtedy również umowę najmu i dowody tożsamości. Nie było żadnego problemu z wjazdem" — tłumaczyła posłanka KO.

Urszula Zielińska mówiła: "nie ma podstawy prawnej, według której Komendant Straży Granicznej miałby prawo zakazywania mi wykonywania mandatu poselskiego".

Posłanki KO przekonywały, że 3 lutego 2022 r. nie mogły wywiązać się z obietnicy, którą dały wójtowi Białowieży Albertowi Litwinowiczowi, iż będą z nim w stałym kontakcie i regularnie spotykać się na żywo oraz służyć pomocą. "Podważyło to naszą wiarygodność, a nie wynikało z naszej złej woli, a jedynie z niemożliwością wjazdu do biura" — stwierdziła Jachira.

Prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa

9 marca 2022 r. do Prokuratury Rejonowej w Ostrowi Mazowieckiej za pośrednictwem Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce wpłynęły materiały z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku zawierające zawiadomienia Klaudii Jachiry i Urszuli Zielińskiej o przekroczeniu uprawnień przez Tomasza Waszczuka.

12 kwietnia 2022 r. prokurator Zbigniew Chmielewski z Prokuratury Rejonowej w Ostrowi Mazowieckiej po rozpoznaniu zawiadomień Klaudii Jachiry i Urszuli Sary Zielińskiej w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce (czyn z art. 231 par. 1 Kodeksu karnego) odmówił wszczęcia śledztwa.

W uzasadnieniu tej decyzji czytamy: "Analiza treści materiału zgromadzonego w toku postępowania sprawdzającego, w tym zeznań Klaudii Krystyny Jachira i Urszuli Sary Zielińskiej prowadzi do wniosku, że już na obecnym etapie postępowania brak jest podstaw do wszczęcia śledztwa i w odniesieniu do czynu będącego przedmiotem zawiadomień o przestępstwie zachodzi ujemna przesłanka procesowa".

Dalej prokurator tłumaczy, że postanowienie o wszczęciu śledztwa wydaje się, jeżeli zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. W tym przypadku śledczy miał wątpliwości.

"Co prawda wykazały (posłanki — red.), iż posiadają biura poselskie w Białowieży i oświadczyły, iż udają się do nich celem wykonywania obowiązków poselskich, niemniej jednak funkcjonariuszom policji z punktów kontrolnych nie okazały odpowiedniej zgody właściwego komendanta Straży Granicznej, który to obowiązek wynikał z art. 12b ust. 2 ww. ustawy o ochronie granicy państwowej. Podnieść bowiem należy, iż Klaudia Krystyna Jachira i Urszula Sara Zielińska nie spełniały przesłanek, które uprawniałyby je do wjazdu na teren Białowieży bez wskazanej zgody właściwego komendanta placówki Straży Granicznej" — napisał prokurator Zbigniew Chmielewski.

Prokurator uznał, że postępowanie policjanta "nie zawiera znamion czynu zabronionego".

Posłanka krzyczy do strażniczki: zadzwoń do swojego komendanta

Dotarliśmy do zeznań funkcjonariuszki Straży Granicznej, która tego dnia pełniła służbę na punkcie kontrolnym przed wjazdem do Białowieży. Widziała, że posłanki "chciały wjechać na teren Białowieży, a nie posiadały wymaganej zgody komendanta właściwej miejscowo placówki SG".

W pewnym momencie Klaudia Jachira zwróciła się do strażniczki, by ta załatwiła zgodę na wjazd.

"Ponieważ stałam w pewnej odległości od niej — oddzielała nas jezdnia, to musiała krzyknąć, żebym usłyszała. [...] Krzyknęła do mnie mniej więcej takie słowa, żebym zadzwoniła do swojego komendanta, żeby wydał jej to pozwolenie. Ja skontaktowałam się kierownikiem zmiany i wyjaśniłam mu zaistniałą sytuację. On telefonicznie poinformował mnie, że posłanka nie ma wydanej zgody na wjazd i stąd nie może wjechać na teren Białowieży" — tłumaczyła przesłuchiwana strażniczka SG.

Funkcjonariuszka wyjaśnia w swoich zeznaniach, że w taki sposób nie można było uzyskać zgody na wjazd do Białowieży. Dopiero później na miejsce przyjechał Tomasz Waszczuk, który został oskarżony o przekroczenie uprawnień.

"Przekazałam informację, jaką uzyskałam od kierownika zmiany. Ponieważ w dalszym ciągu stałam na drodze w pewnej odległości, to informację tą zapewne słyszeli wszyscy będący na miejscu funkcjonariusze. [...] Cała ta sytuacja trwała bardzo długo nawet kilka godzin. W międzyczasie na miejsce przybył również naczelnik z Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce, który rozmawiał z posłankami i tłumaczył im powody, dla których nie mogą wjechać na teren Białowieży. [...] Z tego, co ja zaobserwowałam ze strony funkcjonariuszy policji, cała interwencja przebiegała w sposób spokojny. Tylko posłanki wykazywały oznaki zdenerwowania. Nie zmieniono decyzji i odmówiono posłankom wjazdu na teren Białowieży" — zeznała strażniczka.

Widzieliśmy też protokół zeznań dyżurnego zmiany SG, z którym rozmawiała funkcjonariuszka SG. Na pytanie o to zdarzenie odpowiedział: "Nie pamiętam tej sytuacji, nie pamiętam, o co mnie pytano, co ja odpowiedziałem".

Natomiast później przyznał, że w niejasnych sytuacjach o zgodzie na wjazd decydował komendant Straży Granicznej.

"Posterunki obstawiali policjanci i to oni mieli podejmować decyzje o wpuszczeniu lub nie. Funkcjonariuszka SG obecna na punkcie kontrolnym posiadała listę osób pracujących przy budowie zapory na granicy, którzy mieli przepustkę na wjazd do strefy. I to było jej główne zadanie, podczas pełnienia służby" — zeznał dyżurny.

Tomasz Waszczuk zeznał, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami prawa oraz aktualnymi wytycznymi.

"Panie posłanki nie były osobami wymienionymi w art. 12b ustawy o ochronie granicy państwowej jako te, których nie dotyczył zakaz czasowego przebywania w strefie nadgranicznej. Nie posiadały też stosownego zezwolenia komendanta placówki Straży Granicznej, o czym zostały poinformowane. To ja podjąłem decyzję o odmowie zgody na wjazd pań posłanek, po konsultacji przeprowadzonej z komendantem Placówki Straży Granicznej za pośrednictwem obecnej na punkcie kontrolnym funkcjonariuszki SG" — tłumaczył były policjant.

Umorzenie śledztwa

Przez niemal rok nic się w tej sprawie nie działo. Dopiero 28 lutego 2023 r. Sąd Rejonowy w Hajnówce uchylił decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa przez Prokuraturę Rejonową w Ostrowi Mazowieckiej.

Dlatego 20 marca 2023 r. prokurator Zbigniew Chmielewski — ten sam, który rok wcześniej zajmował się tą sprawą — wszczyna śledztwo. Postępowanie nie trwa długo, ponieważ już 24 kwietnia 2023 r. śledczy je umarza.

W uzasadnieniu o umorzeniu znajdują się niemal identyczne zdania, co w decyzji o odmowie wszczęcia śledztwa. Prokurator pisze, że postępowanie policjanta było prawidłowe.

"Istota niniejszego postępowania sprowadza się do wykładni charakteru sprawowania mandatu poselskiego i odpowiedzi na pytanie, czy jest to praca zarobkowa w rozumieniu Ustawy z dnia 12.10.1990 r. o ochronie granicy państwowej, co budzi na tyle duże wątpliwości, że różne podmioty dokonują zgoła odmiennej interpretacji jej zapisów. Naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji w Hajnówce przyjął interpretację obowiązującą w służbach ochrony granicy, co wydaje się logiczne i słuszne" — czytamy w uzasadnieniu.

W tym przypadku prokurator również na końcu stwierdza, że zachowanie Tomasza Waszczuka "nie zawiera znamion czynu zabronionego".

Klaudia Jachira i Urszula Zielińska się nie poddają. W maju 2023 r. za pomocą swojego pełnomocnika składają do sądu zażalenie na tę decyzję.

Ten sam prokurator stawia zarzuty

W międzyczasie w Polsce odbywają się wybory parlamentarne. 15 października 2023 r. Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica zdobywają wystarczająco dużo głosów w Sejmie, że mogą stworzyć wspólny rząd.

Kilkanaście dni po wyborach — 26 października 2023 r. — Sąd Rejonowy w Hajnówce ponownie uznaje, że prokuratura podjęła błędną decyzję i uchylił postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie Tomasza Waszczuka.

W grudniu ub.r. premierem zostaje Donald Tusk, a ministrem sprawiedliwości Adam Bodnar. Nowa władza rozpoczyna sprzątanie po ośmiu latach rządów PiS. Odsuwani są prokuratorzy — nominaci Zbigniewa Ziobry, którzy chcą zablokować przywracanie praworządności.

W nowym rządzie koalicji 15 października Urszula Zielińska zostaje sekretarzem stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Klaudia Jachira dalej jest zwykłą posłanką KO (w marcu 2023 r. przystąpiła do partii Zieloni). Kilka miesięcy później sprawa Tomasza Waszczuka przybiera nieoczekiwany obrót.

3 kwietnia 2024 r. prokurator Zbigniew Chmielewski, ten sam, który wcześniej odmawiał wszczęcia śledztwa, a potem je umorzył, postawił Tomaszowi Waszczukowi zarzut przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.

Natomiast 19 kwietnia 2024 r. prokurator Chmielewski skierował do Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim akt oskarżenia przeciwko byłemu funkcjonariuszowi policji.

W uzasadnieniu czytamy: "Pokrzywdzone (posłanki KO — red.), jako osoby prowadzące biura poselskie i w tym celu wynajmujące lokale na terenie Białowieży należy uznać za posiadaczy nieruchomości, a tym samym należą one do kręgu osób wskazanych w pkt 5) ust. 1 art. 12b powołanej ustawy o ochronie granicy państwowej, które wyłączone były z obowiązku uzyskania zgody komendanta placówki Straży Granicznej na wjazd do strefy objętej zakazem. Oskarżony, uniemożliwiając pokrzywdzonym wjazd na teren Białowieży w dniu 3 lutego 2022 r., uniemożliwił im sprawowanie mandatu poselskiego w zarejestrowanym biurze poselskim Białowieży, czym działał na szkodę interesu publicznego i prywatnego wymienionych".

Tomasz Waszczuk nie przyznaje się do winy.

Były policjant: ze stróża prawa stałem się przestępcą

W rozmowie z Onetem Tomasz Waszczuk podkreśla, że gdyby nie ta sytuacja, to nie zdecydowałby się odejść ze służby, w której pracował przez 28 lat.

— Czuję żal do systemu. Ze stróża prawa nagle staję się przestępcą. Służyłem obywatelom 28 lat i służyłbym dalej, gdyby nie incydent z posłankami. Sytuacja zmusiła mnie do odejścia. Gdybym został w służbie, byłby to problem dla mnie, ale jeszcze większy dla przełożonych. Nie chciałem tego — zaznacza były funkcjonariusz.

Boli go również to, że rządzący oskarżają funkcjonariuszy o to, że przestrzegają obowiązującego prawa. Sami udowadniają przy tym, że to prawo, które ustanowili, ich nie obowiązuje. Są ponad nim.

— W kontekście tego, co się teraz dzieje na granicy, moja sytuacja dowodzi, że żaden z funkcjonariuszy pełniących tam służbę nie może liczyć na pomoc i wsparcie państwa. To państwo, w przypadku potknięcia może każdego z nich zniszczyć rękoma posłów, senatorów lub ministrów — Waszczuk przyznaje w rozmowie z Onetem.

Jak przypomina, on również brał udział w odpieraniu ataków migrantów, którzy próbowali nielegalnie przekroczyć granicę. — Byłem na granicy z policjantami, kiedy leciały w naszym kierunku konary drzew i kamienie wielkości kostki brukowej. Byłem na nasypie kolejowym, kiedy agresywny tłum chcąc za wszelką cenę przekroczyć granicę, zasypał nas gradem ostrych kamieni — wspomina były policjant.

— Zawsze byłem wzorowym policjantem, służyłem ludziom jako dzielnicowy, byłem wielokrotnie wyróżniamy i nagradzany. Tylko i wyłącznie dzięki swojej postawie awansowałem. Nie wstydzę się żadnego dnia mojej służby. A teraz jest, jak jest — ubolewa nasz rozmówca.

Prokuratura: argumentacja sądu uzasadniła postawienie zarzutów

Rozmawialiśmy z prokuratorem Zbigniewem Chmielewskim, który najpierw odmówił wszczęcia śledztwa, potem je umorzył, a na końcu postawił byłemu policjantowi zarzuty. Zapytaliśmy go, jak to jest możliwe, że podejmował tak skrajnie różne decyzje.

Prokurator Chmielewski nie chciał komentować sprawy. — Nie jestem upoważniony do kontaktów z prasą — i odesłał nas do e-mailowych odpowiedzi szefa prokuratury. — Materiał dowodowy został pogłębiony — dodał jedynie.

"W toku podjętych czynności został zgromadzony materiał dowodowy, który uzasadniał wydanie postanowienia o wszczęciu śledztwa. Wszystkie decyzje podejmowane w toku prowadzonego śledztwa oparte były na bieżąco gromadzonym materiale dowodowym. W postępowaniu wydane zostało postanowienie o przedstawieniu zarzutów Tomaszowi W. — taką odpowiedź na szereg naszych pytań przesłała Elżbieta Edyta Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Ostrołęce.

Dlaczego zatem najpierw w 2022 r. odmówiono wszczęcia śledztwa? I na to jest odpowiedź.

"Materiał zgromadzony w toku postępowania sprawdzającego uzasadniał decyzję z dnia 12 kwietnia 2022 r. o odmowie wszczęcia śledztwa" — przekazał nam Andrzej Krystosiak, prokurator rejonowy w Ostrowi Mazowieckiej.

"Zebrany w sprawie materiał dowodowy w połączeniu z argumentacją sądu badającego zasadność dotychczas podejmowanych przez prokuratora decyzji uzasadniał przedstawienie zarzutów Tomaszowi W." — odpisał szef prokuratury, bez wskazania, jakie konkretnie przesłanki miały wpływ na diametralną zmianę decyzji prokuratora prowadzącego.

W sprawę zaangażowane było również Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, któremu prokurator zlecał wykonanie poszczególnych czynności. Mimo naszych kilkukrotnych próśb prokuratura nie wskazała, kiedy BSWP prowadziło postępowanie i czy jego wynik miał wpływ na zmianę decyzji tego samego prokuratora i postawienie policjantowi zarzutów.

O szczegóły działań BSWP w sprawie Tomasza Waszczuka zapytaliśmy Komendę Główną Policji. — W sprawie Hajnówki wszelkie informacje będzie miała prokuratura. BSWP prowadzi wskazane czynności na zlecenie prokuratora i podejmuje wszelkie decyzje co do dalszego toku postępowania — wyjaśnia nam Aleksandra Laskowska z biura komunikacji społecznej KGP.

Akta sprawy wraz z aktem oskarżenia 22 kwietnia 2024 r. trafiły do Sądu Rejonowego w Hajnówce, a następnie decyzją Sądu Okręgowego w Białymstoku z dnia 22 maja 2024 r. dotarły do Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy w Warszawie.

W związku ze zdarzeniem z dnia 3 lutego 2022 r. na wjeździe do Białowieży prokuratura nie przedstawiła zarzutów innym osobom.

Zapytaliśmy prokuraturę, czy na jakimkolwiek etapie pojawiały się naciski ze strony polityków, zarówno poprzedniej, jak i obecnej opcji rządzącej. Nie dostaliśmy odpowiedzi na to pytanie.

Policjanci: nie jesteśmy od interpretacji prawa

Podlascy policjanci w rozmowach z Onetem już nieraz podkreślali, że ich zadaniem nie jest indywidualna interpretacja nowych przepisów dotyczących ochrony granicy — jako służba wykonują rozkazy. Zaznaczają też, że od początku kryzysu na polsko-białoruskiej granicy, to nie naczelnicy poszczególnych wydziałów podejmowali decyzje.

— Tomek dostał przykaz z góry i musiał go wykonać. Za poprzedniej władzy tak to wyglądało. My nie interpretujemy prawa, tylko wykonujemy rozkazy — słyszymy.

— Nasz kolega ciężko przepracował prawie 30 lat w formacji. Całe życie był "do serca przyłóż", nikomu nie zalazł za skórę — mówią o Waszczuku.

Podlaska policja nie wypowiada się na temat funkcjonariuszy, którzy odeszli na emeryturę, a odnośnie do toczących się śledztw odsyła do prokuratury.

Suwerenna decyzja komendanta

O posłanki pytamy dziś w Podlaskim Oddziale SG. — Posłanki Klaudia Jachira i Urszula Zielińska nie figurują w wykazie osób, które w lutym 2022 r. otrzymały od komendanta placówki zgodę na wjazd w obowiązującą strefę — potwierdza mjr SG Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka prasowa POSG. — Wydanie zgody czy jej odmowa to suwerenna decyzja komendanta danej placówki, na której obowiązuje strefa, podyktowana przede wszystkim sytuacją panującą na granicy polsko-białoruskiej w obszarze działania placówki — uzasadnia.

Prośby o zgodę na wjazd w strefę wysyłane były przez osoby zainteresowane e-mailem. Ze względu na upływ czasu trudno dziś określić strażnikom, czy i ile próśb wysłały posłanki.

— Nie odnaleźliśmy również informacji, aby wobec ppłk. SG Marka Ziniewicza, komendanta placówki SG w Białowieży, w 2022 r. były prowadzone postępowania w związku z jego odmową wydania zgody na wjazd do strefy z zakazem przebywania — przekazała Onetowi mjr Zdanowicz.

Widzieliśmy też pismo komendanta Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej z siedzibą w Białymstoku z 9 lutego 2022 r. Gen. bryg. SG Andrzej Jakubaszek odpowiedział posłankom KO na ich interwencję poselską z dnia, kiedy nie mogły wjechać na teren Białowieży.

Według Straży Granicznej posłanki KO nie mogły przebywać w strefie zamkniętej, choć te przekonywały, że wykonywały pracę zarobkową, pełniąc mandat poselski.

Klaudia Jachira o zarzutach dla policjanta: wow, no nareszcie!

W rozmowie z Onetem Klaudia Jachira twierdzi, że była zaskoczona informacją o postawieniu zarzutów Tomaszowi Waszczukowi. Nie wierzyła, że w tej sprawie coś jeszcze się wydarzy. Zapytaliśmy ją też, czy były jakiekolwiek naciski na prokuraturę po zmianie władzy.

— Kiedy przyszła informacja, że sprawa będzie miała ciąg dalszy, pomyślałam: Wow, no nareszcie! Szczerze mówiąc, byłam pozytywnie zaskoczona postawieniem zarzutów i skierowaniem tej sprawy do sądu. Myślałam, że będziemy musiały za tym chodzić i domagać się sprawiedliwości. Przyjęłam to z wielką nadzieją. Nie było żadnych nacisków w tej sprawie — mówi nam Klaudia Jachira.

Posłanka KO pamięta sytuację z 3 lutego 2022 r. Opowiedziała nam, jak tamtego dnia jechała taksówką do Białowieży razem z Urszulą Zielińska oraz pracownicą biura poselskiego i o tym, jak na miejsce przybył nadkom. Tomasz Waszczuk, który nie chciał ich wpuścić.

— Za każdym razem, jak nie byłyśmy wpuszczane do biura przy granicy z Białorusią, to wracałyśmy potem na komisariat, by złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. I tego ostatniego razu przyjechał pan Waszczuk, który powiedział, że ma takie polecenie z góry. Stwierdził, że "taki ma dzisiaj przekaz". Prokuratura nie chciała się tym zająć, ale sądy stawały po naszej stronie — opowiada Jachira.

Posłanka przypomina, że wcześniej dwukrotnie udało jej się wjechać do strefy zamkniętej, kiedy nie została rozpoznana i nie przyznała się do tego, że jest parlamentarzystką.

— Tu ewidentnie było motywowane politycznie. Za każdym razem, kiedy nie pokazywałam legitymacji, to byłam wpuszczana do tego biura. Udało mi się tak dwa razy wjechać, bo pokazałam tylko umowę wynajmu. Wiedziałam, że jako posłanka tam nie wjadę. To był po prostu absurd — mówi Klaudia Jachira.

Urszula Zielińska: naciski były za poprzedniej władzy

O tym "przekazie dnia" mówi też posłanka Urszula Zielińska, dzisiaj wiceministra klimatu. Potwierdza, że za każdym razem, kiedy nie były wpuszczane do strefy, składały zawiadomienie, a spraw wytoczonym policjantom toczy się kilka.

— Komendant SG w Białowieży odsyłał nas do policji i na odwrót. Grali z nami w ping-ponga. Sytuacja była skupiona wokół naczelnika policji, bo to on był tym, który odmówił nam wjazdu i nie potrafił podać podstawy prawnej tej odmowy. Mówił, cytuję: taki mam dzisiaj przekaz dnia. Nie podawał od kogo, czy od komendanta SG, czy od ministra, czy kogokolwiek — mówi nam posłanka Zielińska.

Prawo do wjazdu do Białowieży uzasadnia zmienioną ustawą o ochronie granicy z końca 2021 r., która pozwalała wykonywać pracę w strefie oraz posiadanie tytułu prawnego do budynku, czyli najmu nieruchomości, gdzie działało biuro poselskie.

— Pierwsza grupa policjantów z Bielska-Białej, która na początku przejrzała nasze dokumenty, wróciła do nas z informacją, że nie widzi żadnych przeszkód, żeby nas wpuścić. Jednak po chwili dostali telefon z komendy w Hajnówce, że jedzie naczelnik i to on podejmie decyzję — przytacza posłanka.

Zielińska o odmowie prokuratora, by podjąć postępowanie w tej sprawie, mówi, że "od uzasadnienia aż zęby bolały", bo było "tak polityczne, że nie dało się tego czytać". O umorzeniu pierwszego śledztwa dowiaduje się od nas i jest zaskoczona, bo podobnych spraw w prokuraturze toczy się równolegle kilka. Pytamy o ewentualne naciski po zmianie władzy. — Nigdy by mi to nie przyszło do głowy. Po prostu spokojnie czekam na koniec tej sprawy. W całej jej rozwlekłości umknął mi nawet etap, w którym prokuratura drugi raz odmówiła jej zbadania.

Posłanka "bardzo krytycznie" ocenia prawo wprowadzone przez poprzednią władzę, odnośnie do zakazu przebywania w strefie zamkniętej, które de facto wciąż obowiązuje. — Żałuję, że do tej pory nie mamy prawidłowo funkcjonującego Trybunału Konstytucyjnego, który mógłby raz na zawsze stwierdzić konstytucyjność zmienionej ustawy i rozporządzenia — wyjaśnia, że różne opinie prawne, na których dzisiaj bazujemy, często się wykluczają.

— Mam poczucie, że ograniczanie możliwości wstępu na jakikolwiek publiczny teren kraju zwykłym rozporządzeniem, bez zastosowania stanu wyjątkowego, może być niezgodne z prawem unijnym czy polską konstytucją — podtrzymuje.

— Uważam, że za poprzedniej władzy miały miejsce naciski polityczne. To nie był przypadek. Ktoś tym policjantom wydawał takie rozkazy i mam nadzieję, że naczelnik z Hajnówki opowie w sądzie, kto to był.

 

ŹRÓDŁO: onet.pl