Sprawa pisma dotyczącego czajników w Bydgoszczy jest symbolem tego w jak ślepej uliczce znajduje się Polska Policja od ponad 30 lat. Podczas gdy podległe MON służby ze spokojem planują wydatki, bo mają ustalony procentowo do PKB budżet, my funkcjonujemy jak podziurawiona łajba.

Co chwila pojawia się przeciek albo coś odpada.

Zarządzający tym okrętem podrzuca ad hoc słoiki z lepikiem i garść trytytek. Jakoś łatamy i płyniemy do przodu.

Z każdym rokiem ubywa nam sił o stałe dopominanie się o swoje. U steru władzy byli już wszyscy, a problemy wciąż są te same.

Brak funduszy zapewniających stabilność w formacji dbającej o bezpieczeństwo Polek i Polaków to problem trawiący nas od dawna.

Spóźnione płatności za nadgodziny albo brak mieszkania, nieopłaceni biegli, wczasy pod gruszą wypłacane na długo już po urlopie… To są dziesiątki, setki drobiazgów, które drenują nasze siły.

W tym miejscu można, wręcz TRZEBA, ukłonić się nisko Polskim Policjantom. To oni dźwigają na swoich barkach ogromną odpowiedzialność.

Mając z tyłu głowy obawę o to, co włożyć do garnka (albo czajnika) każdego dnia potrafią wykrzesać z siebie energię, aby pomagać i chronić.

Tylko na jak długo tej energii jeszcze starczy?

Biuro Prasowe ZG NSZZ Policjantów