Niniejszy tekst napisałem w tonie emocjonalnym, różnym od moich wcześniejszych publikacji poświęconych problematyce formacji mundurowych. Nie zamierzam uczynić tego regułą. To jest pewna odmiana, adekwatna od aktualnego wzmożenia nastrojów wokół Policji i pozostałych służb - pisze Robert Szmarowski na łamach portalu mundurowy.pl
Ad rem
Opinię publiczną zbulwersował społecznościowy wpis posła Platformy Obywatelskiej, Michała Szczerby, który ujawnił nazwisko policjanta, zabezpieczającego teren Sejmu.
Reforma sądownictwa, wdrażana przez partię rządzącą, budzi sprzeciw dużej części opozycji. Jej najbardziej radykalny odłam nazywa siebie opozycją totalną. I to właśnie ci ludzie mobilizują pod Sejmem wszelkiej maści szumowiny, w nadziei, że „rzutem na taśmę”, zanim zapadnie klamka legislacyjna, uda się znacząco zdestabilizować państwo.
Późnym wieczorem 21 lipca 2018 roku doszło do kolejnej kumulacji aktywności grup bandyckich, występujących pod sztandarem obrony demokracji. Rannych zostało dwóch policjantów, zatrzymano kilkanaście osób. Wśród nich Dawidka, godnego następcę niejakiego Diduszki, który w trakcie grudniowego puczu w 2016 roku udawał zagazowaną ofiarę kaczystowskich siepaczy. Dawidek jest rozkapryszonym bachorem, gwiazdką „elyt”, osobistym ulubieńcem rozchełstanej umysłowo posłanki Scheuring-Wielgus. Tej, co wozi w bagażniku różne cuchnące obiekty.
Oprócz Dawidka zatrzymano również innego agresywnego typa, co zostało w artystycznym stylu uwiecznione przez fotografa. Jego zdjęcia upublicznił Michał Szczerba, podając przy tym dane policjanta i podżegając do przemocy wobec funkcjonariusza.
Zawrzało w mediach, zawrzało i w służbach. Szczerba zachował się jak encefalopata. Nie on jeden, w ślad za nim poszło wielu „totalnych” publicystów, a swoją szansę upatrzył też inny tytan intelektu, Misiło.
Policja nie jest od tego, żeby politykom było dobrze. Ona funkcjonuje pod politycznym nadzorem, bo takie są reguły działania państwa. Czy jesteś z Platformy Obywatelskiej, czy z Prawa i Sprawiedliwości, czy z LGBT, czy rowerzystą, za swoje czyny odpowiadasz tak samo. Policjant będzie reagował, czy ci się to podoba, czy nie. Totalne szumowiny pod Sejmem szaleją w poczuciu pełnej bezkarności, bo rząd PiS celowo tonuje zakres policyjnego przeciwdziałania. Chodzi o wizerunek partii, która szła do wyborów szermując chętnie hasłem o tuskowym ZOMO strzelającym do górników. To się nie może powtórzyć, więc policjanci mają przykaz działania w dolnym pułapie środków represyjnych.
Pękając z oburzenia w reakcji na jawny debilizm posła Platformy, pamiętajmy jednak, że on nie jest wyjątkiem. To znaczy nie jest wyjątkiem jego ugrupowanie. Dwa lata temu doszło w Gdańsku do bandyckich ekscesów.
W maju 2016 roku środowiska LGBT zorganizowały marsz. Legalnie. Na przeciw nim stanęli przedstawiciele radykalnych kręgów nazwijmy to konserwatywnych. Początkowo też legalnie kontrdemonstrowali, ale szybko przeszli do robienia zadymy. Zadymy? To raczej eufemizm. Zablokowano ulicę Grunwaldzką na bardzo długim odcinku, przebiegającym przez dzielnicę Wrzeszcz. Ostatecznie grupa kilkunastu – kilkudziesięciu osób skupiła się na nieczynnym przystanku tramwajowym i odmawiała rozejścia się, usilnie twierdząc, że... czeka na tramwaj. Czyli na Godota, bo przecież ruch pojazdów z powodu ich burd został na wiele godzin wyłączony.
Z tej grupy wyodrębniło się komando, które zaatakowało policjantów z oddziału prewencji. Jedną z najbardziej aktywnych osób okazała się Marysia. Dwudziestoletnia córka radnej Kołakowskiej z PiS-u. Marysia tak aktywnie czekała na tramwaj, że została, jak to się mówi, zglebowana i odstawiona do jednostki Policji. Ta osoba ma już policyjną kartotekę, bo dwa lata wcześniej stawała przed sądem za podobne wyczyny. Sąd odstąpił wtedy od kary, ale w uzasadnieniu surowo zalecił, aby samo postępowanie karne Marysia potraktowała jako przestrogę. Nie potraktowała.
Natychmiast do akcji wkroczył Mariusz Błaszczak, ówczesny szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Łaził po wszelkich redakcjach i odsądzał interweniujących policjantów od czci i wiary. Porównywał ich omal do gestapowców. Jak to, bić bezbronną kobietę, we dwóch etc. Publiczne szkalowanie podwładnych jednak mu nie wystarczyło. Zarządził kontrolę w gdańskiej komendzie wojewódzkiej. Po kilkunastu dniach szef Policji, nadinspektor Jarosław Szymczyk ogłosił, że kontrola potwierdziła prawidłowy sposób przeprowadzenia interwencji. Konsternacja resortowa sprawiła, że Błaszczak wreszcie się zamknął. Niedługo później mieliśmy Światowe Dni Młodzieży i szczyt NATO, co minister skrzętnie wykorzystał, aby choć trochę odzyskać szacunek funkcjonariuszy. Nie tylko policjantów, bo przecież służba jest jedna, tylko różne barwy mundurów.
Morał
Szanowni państwo, to, że akurat teraz robią z siebie debili przedstawiciele totalnej opozycji, nie powinno nas zwieść na manowce. Politycy wszystkich opcji mają ciągoty, aby traktować funkcjonariuszy w najohydniejszy sposób, byle tylko napompować się w oczach opinii publicznej i swojego elektoratu. Nie tylko funkcjonariuszy. Zwróćmy uwagę, w jak haniebny sposób schetyniarze wypowiadają się o żołnierzach Wojsk Obrony Terytorialnej. Taka postawa, jednych i drugich, prowadzi do psucia państwa.
Formacje mundurowe już teraz borykają się z potężnymi brakami kadrowymi. W Policji jest ponad sześć tysięcy wakatów. Po spodziewanej fali wiosennych odejść w przyszłym roku, ta liczba może osiągnąć złowieszcze 10 tysięcy. To tak, jakby nagle zniknęła cała warszawska Policja. Odejdą doświadczeni, a na ich miejsce nie przyjdzie nawet pies z kulawą nogą, bo będzie wolał szczekać pod Lidlem. Czyja to zasługa? Tego rządu, który w mediach udaje zatroskanego opiekuna, a odziera funkcjonariuszy z resztek uprawnień. I który nie potrafi zdobyć się na radykalne działania dla ochrony mundurowych. Ale jest to także zasługa takich intelektualnych karłów, jak Szczerba, czy Misiło, którzy z gimnazjalną beztroską urządzają sobie szopkę, kosztem bezpieczeństwa funkcjonariuszy. Po nich choćby potop.
Zobaczymy, panie Szczerba, jak się pan poczuje, gdy już po utracie immunitetu pan, lub pana bliscy padną ofiarą bandyckiej napaści. Ciekawe, kto przyjdzie panu z pomocą. Na policjantów niech pan nie liczy. Nie, nie dlatego, że są mściwi. Ich po prostu nie będzie.
A pan, panie ministrze Brudziński, niech czym prędzej pójdzie po rozum do głowy, czyli w drugą stronę, niż wydeptał pański poprzednik.
Postulaty protestujących funkcjonariuszy są realistyczne i można je bardzo szybko spełnić. Albo jak pan chce, tylko też niech pan się nie zdziwi za jakiś czas, jak Szczerba.
Robert Szmarowski (www.salon24.pl)