Mam na imię Kasia, mam 35 lat i jestem mamą dwóch chłopców, bliźniaków, którzy są dla mnie całym światem... Marcel i Tymuś urodzili się w 2016 roku. Kiedy chłopcy mieli trzy lata, okazało się, że mam raka piersi...

Nowotwór piersi lewej - usłyszałam w kwietniu 2019 roku... Przed chwilą byłam zdrową, młodą mamą, pewną, że czeka mnie jeszcze wiele szczęśliwych lat, podczas których będę widzieć, jak moje bliźniaki dorastają... Nie myślałam o chorobie, o zagrożeniach. Tymczasem okazało się, że jestem śmiertelnie chora. Zaczęłam walkę o życie.

Niestety, nowotwór, na który choruję, okazał się być typem potrójnie ujemnym... Najbardziej złośliwym typem nowotworu piersi. Mimo złych prognoz wiedziałam, że nigdy się nie poddam i że muszę wygrać tę walkę. Mam cudownego męża, dwójkę wspaniałych dzieci. Marcel i Tymuś mają dopiero 5 lat, bardzo potrzebują mamy. Mam dla kogo żyć i snuć plany na przyszłość. Przede mną, nami całe życie...

Jestem po operacji wycięcia guza... Niestety, doszło do wznowy, nowotwór zaatakował z podwojoną siłą. Od lutego 2021 roku przyjmuję chemioterapię... Chemia to bardzo ciężkie leczenie -niszczy nie tylko komórki  nowotworowe,  ale też i te zdrowe. Wielokrotnie czuję się po niej źle, dlatego robię, co mogę, aby wzmocnić organizm. Oprócz leczenia konwencjonalnego stosuję również metody wspomagające leczenie oraz przyjmuję suplementy - wszystko po to, by dodać sobie sił, nie tylko do walki z rakiem, ale również do codziennego życia.

W kolejny Nowy Rok wchodziłam z tym samym życzeniem, które mam od dwóch lat - aby był tym, który przyniósł upragnione zwycięstwo w walce z rakiem i zdrowie. Niestety, czekał mnie kolejny pojedynek... Uporczywe bóle głowy nie zwiastowały nic nowego. Okazało się, że to przerzut do mózgu... Szok, strach i natychmiastowa operacja. Operacja się udała, jednak przed nami ciągła walka...

Ciągłe wlewy dożylne i suplementacja pozwoliły mi przetrwać wyniszczające leczenie w dobrej kondycji... Niestety koszty, jakie ponosiliśmy przez dwa lata, po prostu nas zadłużyły. Terapie wspomagające leczenie nie są refundowane i pokrywaliśmy je z własnych środków oraz dzięki pomocy rodziny. Niestety, przyszedł moment, w którym jesteśmy już pod ścianą i dlatego muszę zwrócić się do Was o pomoc.

Wierzę, że rozdział pod tytułem "rak" będzie kiedyś tylko wspomnieniem... Patrzę na twarze swojej rodziny i wiem, że muszę dla nich walczyć i wygrać. Jestem potrzebna dzieciom, chcę wyzdrowieć i żyć. "Nie mamy wszystkiego, ale mamy siebie nawzajem i to jest wszystko, czego potrzebujemy..."

Proszę, pomóż mi wygrać tę walkę.

Kasia

https://www.siepomaga.pl/kasia-chomej