Niespełna rok temu PiS zlikwidował Biuro Ochrony Rządu i powołał w jego miejsce Służbę Ochrony Państwa. Powód zmiany był tylko jeden: głęboka kompromitacja nadzorujących BOR szefów resortu spraw wewnętrznych - Mariusza Błaszczaka (dziś kieruje MON) i Jarosława Zielińskiego (dalej w MSWiA).

To oni stali za powyborczymi czystkami w BOR i za włączeniem BOR do ustawy dezubekizacyjnej. To oni powołali na stanowisko szefa tej formacji Andrzeja Pawlikowskiego. Miał on „uzdrowić” służbę i wykazać, że przyczyniła się ona do katastrofy smoleńskiej. Zamiast tego musiał odejść w niesławie i wśród podejrzeń o korupcję - pisze Wojciech Czuchnowski w dzisiejszej Gazecie Wyborczej, w artykule zatytułowanym: "Rozedrgana służba ochrony straszy na drogach".
Szukanie winnych katastrofy w Smoleńsku „szpiegów Platformy”, dezubekizacja oraz klimat politycznej dintojry sprawiły, że formacja wpadła w rozedrganie. BOR pogrążył się we frustracji - przecież w Smoleńsku zginęło aż dziewięciu oficerów. Do końca byli przy prezydencie Lechu Kaczyńskim i ochranianych osobach. Lecieli, bo taki dostali rozkaz.

PiS niszczy BOR

Pod rządami PiS funkcjonariusze przestali być pewni jutra, wielu utraciło wiarę w sens swojej pracy. Zaczęły się błędy (wypadek kolumny prezydenta Dudy, wypadek ówczesnej premier Szydło) i masowe odejścia.
Co zrobił rząd? Zachował się jak dziecko, które najpierw wrzuca zegarek do wody, a potem się skarży, że on nie działa. Nie ukarał winnych chaosu ministrów, lecz rozwiązał służbę, której tradycje sięgały czasów przedwojennych i która nigdy nie splamiła się polityczną dyspozycyjnością.
Na czele nowej formacji PiS postawił funkcjonariuszy ściągniętych z policji. Kolejny policzek dla BOR, którego oficerowie uważali się za elitę, to przeważnie oni wydawali rozkazy policjantom.

Ucieczka ze służby

Powstanie SOP uratowało stołki dla duetu Błaszczak & Zieliński. Zmiana nazwy i kierownictwa nie zakończyła jednak kryzysu w tej służbie. Od miesięcy media informują o masowych odejściach wykształconych za granicą doświadczonych kierowców, ochroniarzy i pirotechników. Za sterami pancernych limuzyn z VIP-ami siadają dzisiaj ludzie bez szkoleń i praktyki. Z elitarnej grupy ok. 40 najlepiej wykwalifikowanych szoferów zostało obecnie kilku. Reszta odeszła lub została do odejścia zmuszona.
Bywa, że reforma przez destrukcję, tak często stosowana przez obecny rząd, nie jest widoczna z zewnątrz, a dotknięte nią instytucje dalej jakoś sobie radzą. Z BOR/SOP jest inaczej. Profesjonalnych fachowców nie da się zastąpić ludźmi z przypadku.
Efekty widać od razu. Niedawno kolumna prezydenta Dudy potrąciła dziecko. W czwartek samochody z Beatą Szydło na pokładzie spowodowały kraksę na przejściu dla pieszych. Rozbitym audi ochrony kierował SOP-owiec z dwuletnim stażem. Kierowca bmw Szydło miał nieco większe, kilkuletnie doświadczenie.
Formalnie wina za wypadek spada na nich. Naprawdę winna jest władza, która nieodpowiedzialnie rozmontowała sprawnie działający mechanizm.

Przywileje Szydło

Beata Szydło jest jedynym wicepremierem, któremu do podróży przydzielono dwa samochody. Do takiej obstawy prawo ma jedynie premier, a Szydło nie jest już nim od prawie roku. Piotr Gliński i Jarosław Gowin poruszają się jednym pojazdem. MSWiA nie udziela informacji na temat specjalnych przywilejów byłej szefowej rządu.