Gwizdki, trąbki, megafony. Wszystko to, czym można hałasować, zabrali ze sobą. I żółte kartki dla MSWiA. - Rząd mówi, że to protest związków? Pokażemy, że to nieprawda - mówił Andrzej, jeszcze przed wyjściem z autokaru. Pełni służbę w policji od 20 lat, ale coś w nim pękło. Pojechałem razem z nim i jego kolegami na największą manifestację służb mundurowych w historii naszego kraju.

 

 

Wtorek, 2 października, piąta rano. Jeszcze jest ciemno. Szybka kawa i wsiadamy do autokaru. Sprawdzenie listy obecności, a po kilku minutach odjazd. Autokarem, którym podróżują w weekendy np. kibice Zagłębia Sosnowiec. Tym razem pojazd jest jednak wypełniony po brzegi policjantami. A takich autobusów wyjeżdża tego ranka więcej. Zamiana ról? Gdy fani piłki nożnej jadą na mecz, funkcjonariusze eskortują ich na stadion oraz w drodze powrotnej.Wtorek, 2 października, piąta rano. Jeszcze jest ciemno. Szybka kawa i wsiadamy do autokaru. Sprawdzenie listy obecności, a po kilku minutach odjazd. Autokarem, którym podróżują w weekendy np. kibice Zagłębia Sosnowiec. Tym razem pojazd jest jednak wypełniony po brzegi policjantami. A takich autobusów wyjeżdża tego ranka więcej. Zamiana ról? Gdy fani piłki nożnej jadą na mecz, funkcjonariusze eskortują ich na stadion oraz w drodze powrotnej.

- My nie mamy co liczyć na „wahadło” (policyjne określenie eskorty - przyp. red.) - śmieją się funkcjonariusze. Pytam: A kto będzie zabezpieczał manifestację? Mundurowi uśmiechają się jeszcze szerzej: - Wiadomo, policjanci. Funkcjonariusze z regionu, podobnie jak ich koledzy z całej Polski, pojechali do Warszawy, by wręczyć premierowi i prezydentowi RP petycję. Domagają się m.in. podwyżek płac i zmian w systemie emerytalnym. Szacuje się, że przyjechało ich 30 tys., a z woj. śląskiego

- 3 tys. Jakie są nastroje? - Nie są bojowe, ponieważ nikt tam nie jedzie po to, by się bić. Chcemy tylko pokazać, jak bardzo jesteśmy niezadowoleni - mówią funkcjonariusze. W czasie podróży dostają jeszcze SMS-y od rodziny i znajomych. Pokazują mi wiadomość: „Niech moc będzie z wami”. Ktoś inny przypomina słowa szefa policyjnych związkowców Rafała Jankowskiego. Podczas XVII Jasnogórskich Spotkań Środowiska Policyjnego apelował: Nie lękajcie się.

Zainteresowanie wyjazdem na manifestację było ogromne. Spośród zapisanych wcześniej policjantów nie pojechali tylko ci, których zmogła choroba. A pewnie byłoby jeszcze więcej chętnych, gdyby nie to, że wielu mundurowych nie mogło pojechać. Powód? Służba. Godzina 8.15. Kolumna autokarów mknie autostradą A1. Jeszcze tylko krótki postój na parkingu MOP Wiśniowa Góra i w stolicy będziemy za dwie godziny. Nagle na parking wychodzą setki policjantów. A może już tysiące? - To tylko kropla w morzu. Autokarów będzie więcej - mówią funkcjonariusze. 

W Warszawie przekonam się, że mieli rację. Do stolicy pojechali policjanci, którzy tego dnia nie musieli pełnić służby. Mieli wolne. Nie lepiej spędzić ten czas w domu, z rodziną? - To ostatnia szansa, by pokazać, jak bardzo jesteśmy zdeterminowani - mówili mundurowi. Każdy miał konkretny powód, by jechać do stolicy. Jaki? Przeczytajcie. Andrzej, 20 lat służby: Nie ma dla nas podwyżek. Morale? Drastycznie spada. Jest nas coraz mniej i wykonujemy pracę za tych kolegów, którzy już opuścili nasze szeregi. Niestety, taka jest prawda. Kiedyś ktoś pytał mnie, jak się dostać do policji, a teraz? Nie dość, że nie ma takich pytań, to nawet nie wiem, jak mógłbym zmotywować kandydatów. Ludzie są zainteresowani inną służbą, choćby w wojsku.

Na pewno nie w policji. Paweł, 25 lat służby: Ile razy można wracać do domu i obiecywać żonie, że będzie lepiej, chociaż z roku na rok jest coraz gorzej? Ile można czekać? Wszystkie ceny idą w górę, a nasze zarobki stoją w miejscu. Janusz, 27 lat służby: Denerwuje mnie to, że traktują nas jak mundurowych trzeciego sortu. Dzielą na lepszych i gorszych. Rządzący potrafią znaleźć pieniądze, ale nie dla nas, tylko dla innych służb. Dawid, rok służby: Protestuję, ponieważ nie wyobrażam sobie narażania zdrowia i życia za takie pieniądze. Pracujemy w tygodniu, pracujemy też w weekendy. W tej służbie nic nie można zaplanować i cierpi na tym życie prywatne. Robert, 2 lata służby: Głównie chodzi o zarobki. To największy minus. Wygląda to bardzo słabo, jeśli porównuję się do znajomych w moim wieku, którzy są w innych służbach (np. w wojsku) albo pracują w zupełnie innych miejscach. Znam też kilka osób w logistyce, gdzie po zatrudnieniu zarobki zaczynają się od 3,5 tysiąca złotych na rękę. My możemy tylko pomarzyć o takim wynagrodzeniu. Wynajęcie mieszkania w Katowicach? To połowa moich zarobków. 

Michał, 3 lata służby: Chciałbym, by policjanci byli doceniani za swoją służbę. Poza granicami naszego kraju funkcjonariusze mają wyższe uposażenia i lepszy sprzęt. My musimy liczyć tylko na siebie i na starszych policjantów. To trudna służba i musimy mieć furtkę przejścia na emeryturę po 15 latach. Nie wyobrażam sobie, że będę miał 55 lat i nadal będę musiał pracować na ulicy. Zdrowie na pewno mi na to nie pozwoli. Walczymy i o godną służbę, i o godne życie. Wstępując w szeregi policji, myślałem, że spokojnie utrzymam rodzinę. Tak jednak nie jest. 

Na urlopie do jednostki Policjanci mówią, że są przemęczeni i sfrustrowani. Słyszę, że w tej chwili służba przypomina prowizorkę. Jedno wielkie łatanie dziur. Kosztem szeregowych policjantów. - Tutaj każdy musi być jednocześnie prawnikiem, psychologiem i ratownikiem medycznym. Jeszcze najlepiej, by funkcjonariusz był kawalerem i pracoholikiem - ironizują mundurowi. Policjantów brakuje i jest to coraz bardziej odczuwalne. Funkcjonariusze mówią wprost: Jeśli chodzi o tych, którzy pełnią służbę na ulicach, to w wielu przypadkach jest to wręcz narażanie nas na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub nawet życia. Nikt tym się jednak za bardzo nie przejmuje. Z innej strony: dochodzeniowcy mają na biegu średnio po 80 spraw. Gonią terminy, prokuratorzy się niecierpliwią. Dochodzi do sytuacji, że jak dochodzeniowiec bierze urlop, to przez pierwsze 2 lub 3 dni... przyjeżdża do jednostki, by wszystko nadrobić. W policji nazywają to „taktycznym urlopem”, bo w tym czasie funkcjonariusz nie może dostawać nowych spraw i może zająć się bieżącymi. Zbliża się 11. To już czas na ostatni kęs bułki i łyk wody. Podjeżdżamy w okolice Placu Zamkowego, gdzie w samo południe manifestacja ma się oficjalnie rozpocząć.

Nieoficjalnie rozpoczyna się już w chwili wyjścia z autokaru. Jest tak głośno, że warszawiacy zatykają uszy, inni robią zdjęcia lub kręcą filmy smartfonami. Nie słychać własnych myśli

Plac Zamkowy w Warszawie. Do rozpoczęcia manifestacji pozostała godzina, ale na miejscu są już takie tłumy, że trzeba się przeciskać. Z prawej policjanci, z lewej strażacy. Na wprost funkcjonariusze służby więziennej, ze sobą mają karykaturę wiceministra spraw wewnętrznych i administracji, Jarosława Zielińskiego. Autor wyjątkowo wydłużył nos polityka i przypomina Pinokia. Funkcjonariusze SW mają ze sobą także trumnę z napisem „służba więzienna”. Podobną mają też policjanci. Nasi mundurowi wyciągają żółte kartki. 

Dla kogo? - Należą się Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji. To ostatnie ostrzeżenie. Później będą już czerwone - zapowiadają. Pozostali policjanci rozdają jeszcze ulotki z postulatami. Wypisano kilka pytań: Czy zgodziłbyś się dla dobra innych dać się zabić w ramach umowy o pracę? Pozwoliłbyś swojemu dziecku uganiać się za bandytami albo stanąć oko w oko z kibolami uzbrojonymi w kije i inne niebezpieczne narzędzia? Zrezygnowałbyś z wynagrodzenia za nadgodziny i ekwiwalent za pracę, gdy inni mają wolne? Czy uważasz, że za niebezpieczną i pełną wyrzeczeń służbę policjantom należy się rekompensata w postaci godnych wynagrodzeń i emerytur? Tłum przechodzi ulicami stolicy. Zatrzymuje się przed Pałacem Prezydenckim i na placu

Na Rozdrożu. Delegacje mają wręczyć petycje z postulatami prezydentowi Andrzejowi Dudzie i premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Hałas jest niebywały. Bolą uszy. Padają też kolejne hasła: jedność, solidarność, trzymamy linię! W stolicy odliczyło się nie zapowiadane 20 tysięcy mundurowych, a o 10 tysięcy więcej. Prezydent nie znalazł czasu. Premier też nie wyszedł do protestujących. Przedstawiciel Kancelarii Premiera odebrał petycję i oznajmił:

Manifestacja? Nic o niej nie wiemy.

Źródło