Niskie zarobki i tak zwane limity mandatowe narzucane przez przełożonych to główne powody protestu, który dzisiaj rozpoczynają policjanci. Funkcjonariusze nie będą dawać mandatów, ale pouczenia. Nie każdy jednak będzie miał to szczęście - pisze Gazeta Olsztyńska.

— Nie chcemy obniżać poziomu bezpieczeństwa, ale wpływy do budżetu z tytułu mandatów — mówi Sławomir Koniuszy, szef NSZZ Policjantów w Olsztynie. — Jeżeli policjant będzie miał do czynienia z wyjątkowym i rażącym naruszeniem bezpieczeństwa, mandat na pewno wystawi. Bo przecież nie zmieni się nic w pracy policjantów. Będą tak samo reagować jak wcześniej. Jeśli ktoś będzie jechał za szybko, mandat otrzyma. Jeśli policjant właściwie nie zareagowałby na takie zachowanie, naruszyłby prawo. W niektórych sytuacjach jednak zamiast mandatu, policjant pouczy. 

Protest jest konieczny, żeby zwrócić uwagę społeczeństwa na warunki pracy w policji. Funkcjonariusze domagają się przede wszystkim podwyżek. Według oficjalnych danych początkujący policjant zarabia "na rękę" niespełna 2 tys. zł. Kontroler ruchu drogowego może liczyć na blisko 3,5 tys. zł. 

Protest ma być też drogą do rozwiązania problemu nakładania na policjantów ruchu drogowego limitu mandatów. Jak wynika z danych Komendy Głównej Policji, w 2017 roku funkcjonariusze drogówki wystawili 3 326 919 mandatów. To 9115 dziennie. — Nasz protest będzie trwał do skutku — dodaje Sławomir Koniuszy. — Nie chcielibyśmy rozpoczynać tej akcji, ale nie mamy innego wyjścia. Wszystko zależy jednak od decyzji rządu. Jeśli rozmowy doprowadzą do szybkiego ustabilizowania sytuacji kadrowej, to my się od razu wycofamy z protestu. Jeśli jednak nie, będziemy wdrażać dodatkowe formy.

W planach mamy elementy strajku włoskiego, polegającego na drobiazgowym wykonywaniu czynności służbowych. Myślimy też o manifestacji ogólnokrajowej we wrześniu. 

To dobrowolna akcja protestacyjna, więc trudno mówić, ile osób weźmie udział w proteście. Może przystąpić do niego każdy policjant. Akcję protestacyjną poparli przedstawiciele wszystkich zarządów wojewódzkich NSZZ Policjantów w kraju. Jednoznaczne były również wyniki ankiety referendalnej — poparcie 99 proc. z ok. 30 tys. policjantów. Akcja rozpoczęła się od oflagowania policyjnych jednostek oraz oznakowanych radiowozów.

koniuszy molOd 10 lipca zamiast wystawiać mandaty, będziemy pouczać — mówi Sławomir Koniuszy, szef NSZZ Policjantów w Olsztynie. — Policja nie może strajkować. Dlatego protestuje. Czy przyniesie to dla nas pozytywne efekty? Nie będę kalkulował. Powiem jak Młynarski: róbmy swoje. 

Ten protest najbardziej cieszy kierowców. Policjanci będą skrupulatnie przeprowadzać kontrole drogowe, które skończą się pouczeniem. Kierowcy zaoszczędzą, nawet jeśli złamią przepisy. Oczywiście policjanci zastosują się do formy protestu tylko w sytuacjach, które na to pozwolą.

— Wszyscy komentują to w zabawny sposób i chcą, żebyśmy jak najdłużej protestowali — dodaje Sławomir Koniuszy. — Służby mundurowe, w tym policja, funkcjonują po to, żeby było bezpieczniej. Niestety, musimy się uciekać do takich form, bo nie doszliśmy z MSWiA do porozumienia. Na pewno nie dlatego, że nam się to podoba. Im szybciej nasz cel zostanie osiągnięty, tym lepiej. 

Początkujący policjant zarabia mniej niż na kasie w dyskoncie — około 2500 zł. Musi przepracować 25 lat, aby uzyskać emeryturę. Starsi stażem też narzekają na wypłaty. Dlatego funkcjonariusze walczą o dodatkowe 800 zł do uposażenia. Proponują, że na pełną kwotę mogą poczekać nawet dwa lata. Chcą też przywrócenia systemu emerytalnego, który obowiązywał do 31 grudnia 2012 roku, a także wprowadzenia pełnej odpłatności za zwolnienia chorobowe do 30 dni w roku oraz za nadgodziny. 
Protest został poparty przez 99 proc. z 30 tysięcy głosujących w ankiecie funkcjonariuszy. MSWiA zapewnia, że jest otwarte na rozmowy.

Źródło1: 

Źródło2: