D. po 23 latach służby w policji zastrzelił się ze służbowej broni w budynku komendy miejskiej. Okazuje się, że dwa tygodnie przed śmiercią złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez swojego przełożonego.

W piątek 25 maja około godziny 7 rano dwie funkcjonariuszki Komendy Miejskiej w Piotrkowie Trybunalskim znalazły zwłoki swojego kolegi. Mężczyzna zginął od strzału. Obok znaleziono broń służbową. Jak udało nam się ustalić, zmarły policjant pracował w Wydziale do walki z Przestępczością Gospodarczą i Korupcją.  D. miał 43 lata. Mundur nosił od 23 lat. 

Każdy, ale nie on.

Jesteśmy w szoku – mówią koledzy z jednostki.-  Na miejscu czynności prowadzą prokuratorzy z Prokuratury Rejonowej w Piotrkowie Trybunalskim. Na razie nie wiadomo, czy policjant zastrzelił się z broni służbowej przypadkowo, czy popełnił samobójstwo – mówiła jeszcze w piątek Ilona Sidorko, rzeczniczka piotrkowskiej policji.  

W poniedziałek Witold Błaszczyk, rzecznik piotrkowskiej prokuratury, poinformował, że wstępnie wykluczono udział osób trzecich, ale to, w jaki sposób umarł mężczyzna, ma zostać potwierdzone dopiero po wykonaniu serii badań i sekcji zwłok.
Także w poniedziałek śledczy wstępnie przyjęli hipotezę, że D. popełnił samobójstwo. Dlaczego? Dość wyraźnie rysuje się ewentualny motyw. Joanna Kącka, rzeczniczka komendanta wojewódzkiego, mówi, że mężczyzna miał problemy rodzinne. "Dziennik Łódzki" podaje, że od jakiegoś czasu zmagał się z problemem alkoholowym. Choć wszystko wskazuje na samobójstwo, z dnia na dzień sprawa okazuje się coraz bardziej niejednoznaczna.

Szukał pomocy – mówią związkowcy

W poniedziałek Krzysztof Balcer, przewodniczący policyjnych związkowców, powiedział „Wyborczej”, że zaledwie tydzień przez śmiercią  D. przyjechał z Piotrkowa do Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Chciał spotkać się z zarządem wojewódzkim NSZZ Policjantów i opowiedzieć o swoim problemie z przełożonymi.
- Nie chciałbym zdradzać szczegółów, bo sprawa jest wciąż świeża i bolesna. Faktycznie miał problem w pracy. Porozmawialiśmy i umówiliśmy się, że wszystkie szczegóły swoich konfliktów z przełożonymi opisze mi spokojnie na piśmie i prześle. Nie zdążył – mówi Balcer.
Przewodniczący zdradza, że zmarły był blisko innej głośnej sprawy „mobbingu w piotrkowskiej policji”, o której „Wyborcza” wielokrotnie pisała. Jedyne, co udało nam się w tej sprawie ustalić, to fakt, że zmarły był bliskim kolegą funkcjonariusza operacyjnego, który oskarżył zastępcę naczelnika swojego wydziału o mobbing. Kiedy doniósł przełożonym, że jest mobbingowany, został przeniesiony do małego komisariatu 33 km od miejsca zamieszkania. To nie wszystko. To wobec niego wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Powód? Podobno używał wobec przełożonych wulgaryzmów. Strony nawzajem obrzucają się oskarżeniami, a policyjna komisja antymobbingowa do dziś sprawy nie wyjaśniła.
Balcer zastanawia się, dlaczego w mediach pojawiają się informacje o tym, że mężczyzna miał problemy rodzinne i problem z alkoholem. Uważa, że tego typu wiadomości, które przedostają się do dziennikarzy, mają za zadanie zatuszować wątek mobbingu.  - Nawet jeśli miał  problemy, to na samobójstwo zawsze składa się szereg czynników - mówi Balcer.

Był także u nas

– mówi prokurator Sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. 14 maja D. zjawił się w budynku Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim. W biurze podawczym złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Związkowcy powiedzieli nam, że miało ono dotyczyć jednego z zastępców komendanta miejskiego. Nieoficjalnie w Piotrkowie mówi się, że oskarżał go o mobbing, a nawet groźby karalne. O sprawę pytam rzecznika piotrkowskiej prokuratury.
- Funkcjonariusz złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Opisywana przez niego sprawa dotyczy jego przełożonych. Dla dobra śledztwa nie mogę zdradzać szczegółów. Wolno mi tylko powiedzieć, że zawiadomienie częściowo związane jest z pracą i sytuacją w komendzie miejskiej. Pojawia się wątek, który może być badany pod kątem mobbingu – mówi „Wyborczej” Błaszczyk.

Kto pomoże teraz?

I tak prokuratura piotrkowska musiała zająć się dwoma sprawami. Jedna dotyczyła mobbingu i sytuacji w komendzie miejskiej. Druga śmierci policjanta.
- W tym tygodniu zaczęły docierać do nas sygnały, że te sprawy mogą być połączone. Istnieje podejrzenie, że samobójstwo mogło być związane z wątkiem mobbingu – mówi Błaszczyk.W środę 30 maja zapadła decyzja. Piotrkowska prokuratura skierowała wniosek do Prokuratury Regionalnej w Łodzi o wyznaczenie innej prokuratury do poprowadzenia sprawy. Chodzi o to, żeby śledztwo zostało poprowadzone obiektywnie.
 Żona i przełożeni zmarłego policjanta to osoby, które na co dzień współpracują z piotrkowskimi prokuratorami. A to także ich dotyczy śledztwo. Dla rzetelnego zbadania sprawy byłoby dobrze, gdyby sprawę poprowadziła inna jednostka – mówi Błaszczyk. Rzecznik prokuratury powiedział „Wyborczej”, że żona zmarłego to pracownik cywilny komendy miejskiej. 
Prokuratura Regionalna w Łodzi ma w poniedziałek wydać decyzję, czy sprawa zostanie przekazana śledczym z innego miejsca Polski. Jeśli tak się stanie, łódzcy prokuratorzy powinni od razu wskazać, która jednostka będzie sprawę badać.
Tymczasem związek zawodowy policjantów zapowiada, że będzie domagał się wyjaśnień od przełożonych zmarłego.
- Będziemy zadawać pytania zarówno szefostwu komendy w Piotrkowie, jak i komendy wojewódzkiej - mówi Balcer.

Źródło