Nie jest żadną tajemnicą, że problemy występujące w obszarze ochrony dóbr osobistych policjantów pomawianych o różnego rodzaju czyny zabronione wywierają ogromny wpływ na postawę policjantów w służbie.

Chociaż konsekwencje pomówienia najsilniej oddziałują na samego pomówionego, to nie są one obojętne także dla tych, którzy z pomówionym pozostają w bliskich relacjach bądź to służbowych, bądź towarzyskich. Wszystkim powinno zależeć więc na tym, by nie tylko szybko i wszechstronnie wyjaśniano takie sprawy, ale także – albo nawet przede wszystkim – sprawcy takich pomówień nie pozostawali bezkarni.
Wieloletnie doświadczenie NSZZ Policjantów w niesieniu pomocy funkcjonariuszom, którzy padali ofiarą różnego rodzaju pomówień związanych ze służbą wskazuje na bezpośredni związek pomiędzy dolegliwymi skutkami fałszywych oskarżeń a późniejszym zaangażowaniem takich policjantów w służbie. Z punktu widzenia ważnego interesu służby największą szkodę wyrządzają te przypadki, gdzie sprawcy pomówień za swoje czyny nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
Zaangażowanie policjantów, którzy w swojej karierze zawodowej chociaż raz przeżyli procedurę wyjaśniania i musieli udowadniać, że nie są przysłowiowym wielbłądem jest zupełnie inne niż u policjantów, którzy tak przykrych sytuacji nie doświadczali. Tacy policjanci wcale nie kryją, że w swoje obowiązki nie angażują się już tak jak dawniej. Skarżą się, że na skutek braku wsparcia ze strony przełożonych i szykan, jakie spotkały ich w związku w pomówieniami stracili dawny zapał i satysfakcję wynikającą z dobrze pełnionej służby. Miejsce dawnego entuzjazmu zastąpiło poczucie niepewności i obawa przed konsekwencjami sumiennego podchodzenia do obowiązków służbowych.
To nie wygodnictwo nabywane wraz z doświadczeniem czy brak „grubej skóry” niezbędnej w tym zawodzie, a obawa przed zarzutami demotywuje polskich policjantów – brzmi teza postawiona na jednym ze szkoleń kadry kierowniczej warmińsko-mazurskiej Policji, w którego części udział wzięli przewodniczący Zarządów Terenowych NSZZ Policjantów z poszczególnych komend miejskich i powiatowych.
Czy Zarząd Wojewódzki NSZZ Policjantów w Olsztynie trafnie ocenia sytuację, tego do końca jeszcze nie wiadomo. Zobiektywizowanych argumentów należy się spodziewać ze strony Prokuratury, którą poprosiliśmy o przekazanie kilku ważnych informacji. Chociaż na smutną policyjną rzeczywistość składa się wiele czynników, podmiotem który zdecydowanie najwięcej może mieć do powiedzenia w sprawie odpowiedzialności karnej za pomawianie policjantów wydaje się właśnie Prokuratura. Dlatego to właśnie ją spytaliśmy o liczbę zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które w okresie od 1 stycznia 2016 r. do 30 września 2017 r. skierowane zostały przeciwko policjantom, w związku z wykonywaniem przez nich obowiązków służbowych, a także o liczbę aktów oskarżenia skierowanych do sądów w związku z zawiadomieniami, o których tu mowa. Kluczowe znaczenie będzie miała jednak odpowiedź na pytanie o liczbę postępowań przygotowawczych wszczętych przeciwko osobom zawiadamiającym, w związku z niepotwierdzeniem zarzutów wysuwanych w stosunku do policjantów, czyli o liczbę tego, co nazywamy zwykłymi pomówieniami i co naszym zdaniem powinno warunkować obligatoryjną odpowiedzialność z art. 234 i 238 k.k.       
Na dobrą sprawę można by się tym problemem nie przejmować gdyby nie skala zjawiska, którą w pewnym sensie nakręca same państwo. Z jednej bowiem strony mamy rygorystyczne procedury w stosunku do policjantów, a z drugiej pobłażliwość wobec tych, którzy dopuszczają się fałszywych oskarżeń. Poczucie bezkarności oraz świadomość tego, jak dokuczliwy dla policjanta może być proces wyjaśniania, to dla osób nie darzących Policji zbytnią sympatią wystarczający powód, by przy pierwszej lepszej okazji policjanta o coś pomówić. Biorąc pod uwagę zadania do jakich powołana jest Policja, okazji nie brakuje. Dzięki tego typu sprawom, zjawisko donosów nieustannie rozkwita, a państwo załamując ręce, decyduje się na dalsze zaostrzanie procedur w stosunku do policjantów. I tu błędne koło absurdu nam się zamyka. Z ostatecznym osądem musimy się jednak jeszcze trochę wstrzymać, przynajmniej do momentu uzyskania odpowiedzi z Prokuratury.  
Tymczasem przyjrzyjmy się jeszcze jednemu aspektowi, który interesowi służby na pewno nie służy. Otóż, na obniżenie zaangażowania policjantów w służbie dodatkowy wpływ wywiera surowość prokuratorów w sprawach, które niekoniecznie są konsekwencją donosów ze strony złośliwych obywateli. Można się oczywiście zastanawiać, czy w poszukiwaniu skutecznych rozwiązań przykład policjantów obciążonych zarzutami karnymi można uznać za stosowny. Opinie mogą być podzielone w zależności od tego, po której stronie prokuratorskiego biurka się siedzi. Jedno jest pewne – nie każdy zarzut karny przesądza w ostateczności o winie. Jest bowiem mnóstwo spraw, gdzie policjanci oczyszczani zostają z podejrzeń już na etapie przygotowawczym. Wiele spraw kończy się uniewinnieniem w sądzie. W wielu przypadkach sprawy ciągną się niestety całymi latami, szczególnie ciężko wykazać swoją niewinność, kiedy dobrych i zaangażowanych policjantów na celownik biorą np. przestępcy ze zorganizowanych grup. Nierzadko, po wielu latach walki z oszczerstwami  policjant nie chce już powracać do służby albo po prostu nie może, ze względu na stan zdrowia zrujnowany konsekwencjami wykluczenia: zawieszeniem w czynnościach służbowych, stosowaniem aresztu, wydaleniem ze służby w trybie dyscyplinarnym bądź – jak to ostatnio w modzie – w trybie administracyjnym.      
W dość dużej liczbie śledztw, gdzie Zarząd Wojewódzki zaangażowany był w obronę takich policjantów, skarżono się na brak obiektywizmu ze strony prokuratorów i ich wyjątkową surowość w podejściu do środków zapobiegawczych oraz środków przymusu. Obciążenie policjanta zarzutem karnym nie jest rzeczą przyjemną, zrozumiałe jest zatem, że podejrzany rzadko kiedy zgadza się z zarzutami. Jednakże części z tych skarg trudno odmówić uzasadnienia. Jednym z przykładów potwierdzających istnienie problemu może być śledztwo prowadzone od 2015 r. przez Prokuraturę Okręgową w Ostrołęce przeciwko kilkunastu olsztyńskim policjantom. Zarząd Wojewódzki nie wypowiada się tutaj w sprawie winy wszystkich policjantów, ale zwraca uwagę na szereg obiektywnych argumentów wskazujących na absolutną wręcz niewinność przynajmniej kilku z nich. Pomimo tego prokurator prowadzący śledztwo, mając najlepszy ogląd sprawy, utrzymuje dolegliwe środki zapobiegawcze i nie dopuszcza dowodów mogących jednoznacznie przesądzić o niewinności obarczonych zarzutami policjantów. Jeden z zadziwiających wątków śledztwa dotyczy brutalnego wymuszania wyjaśnień od sprawcy zabójstwa, który – jak donosiły media – miał być przez policjantów bity aż do utraty przytomności. Tyle że wyjątkowa brutalność policjantów nie pozostawiła na jego ciele żadnych śladów, co wyjątkowo skrupulatnie potwierdziły wyniki oględzin lekarskich przeprowadzone w kilkanaście godzin po rzekomym ekscesie, a potem opinie biegłych z zakresu medycyny sądowej. Nie przeszkadzało to jednak prokuratorowi, by jedynie na podstawie zeznań tego mężczyzny postawić policjantom zarzuty z art. 246 k.k. w zw. art. 231 § 1 k.k. i w zw. z art. 11 § 2 k.k. i do chwili obecnej upierać się przy utrzymywaniu dotkliwych środków zapobiegawczych. K woli przypomnienia, Zarząd Wojewódzki skierował do Prokuratury Krajowej zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prokuratora prowadzącego śledztwo, z art., 231 § 1 k.k. Sprawa zawiadomienia trafiła niedawno do Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.    
Innym przykładem – nazwijmy to wprost – procesowej nadgorliwości w stosunku do policjantów jest śledztwo w sprawie śmierci 38-letniego mężczyzny, który w lipcu bieżącego roku zmarł w szczycieńskim PDOZ. Policjantowi odpowiedzialnemu za nadzorowanie PDOZ Pani prokurator postawiła zarzut z art. 231 § 1 k.k. i potraktowała go jak pospolitego bandytę, zarządzając przymusowe doprowadzenie (z domu, w kajdankach), i stosując środki zapobiegawcze, m.in. zawieszenie w czynnościach służbowych i poręczenie majątkowe. Nie mamy podstaw, by oceniać zasadność przedstawionego zarzutu, ale wydaje nam się, że zarówno środki przymusu, jak i środki zapobiegawcze są grubo przesadzone jeśli chodzi o zabezpieczenie prawidłowego toku śledztwa. NSZZ Policjantów nie miałby żadnej pretensji gdyby chodziło o policjanta posądzonego o udział w zorganizowanej grupie przestępczej albo o inne równie paskudne przestępstwa korupcyjne, ale w tym przypadku, gdzie sama Pani prokurator chyba nie do końca wie na czym konkretnie miałaby polegać wina policjanta, takie podejście wydaje się grubo przesadzone. Obrońca policjanta, wyznaczony przez Zarząd Wojewódzki, zaskarżył rzecz jasna zastosowane przez Panią prokurator środki. Na ile okaże się to skuteczne, zależy w tej chwili od Sądu.        
Tego rodzaju przykłady nie potwierdzają być może reguły, ale w środowisku rozchodzą się szerokim echem, wywołując poważne reperkusje i obiekcje nawet ze strony niektórych przełożonych. Z jakimi konsekwencjami wiążą się procedury wyjaśniania i czy dziwić się można rozczarowaniu i zobojętnieniu ze strony policjantów, nie musimy tego wyjaśniać. Lepiej zastanowić się nad tym, jak temu skutecznie przeciwdziałać.  
Nie chodzi o to, aby stworzyć jakieś dodatkowe przepisy, wystąpić z jakąś inicjatywą ustawodawczą. Chodzi bardziej o to, by zachować rozwagę w stosowaniu przepisów, które obowiązują – właściwie definiować interes społeczny, któremu policjanci przecież służą. Sprawić, by ze strony organów państwa policjanci czuli wsparcie za każdym razem, kiedy działają zgodnie z prawem. Tylko wtedy będziemy mogli oczekiwać od policjantów odpowiedniego zaangażowania, odpowiedniego poświęcenia i ofiarności. Jak ważne jest zaangażowanie nikogo chyba przekonywać nie trzeba. Wystarczy zwrócić uwagę ile energii poświęcamy odpowiedniej motywacji. System uposażeń – chociaż pozostawia wiele do życzenia – ma taki właśnie charakter. System nagród podporządkowany jest temu celowi. Walka ze zjawiskami, które osłabiają tę motywację jest więc naszym wspólnym obowiązkiem. Nie chodzi zatem o to, aby  jakiekolwiek doniesienia były przez Policję czy Prokuraturę „zamiatane pod dywan”. Wręcz odwrotnie. Wydaje się, że byłoby nawet lepiej, gdyby wszelkie oficjalne doniesienia, gdzie posądza się policjantów o czyny wypełniające znamiona przestępstwa wyjaśniać w trybie k.p.k., a nie w trybie k.p.a. Dlaczego?
Bo tylko w takim przypadku pomawiającego można będzie skutecznie pociągnąć do odpowiedzialności za fałszywe oskarżenie (art. 234 k.k.) i/lub zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie (art. 238 k.k.). Po wyjaśnieniu każdej takiej sprawy należy jednak zadbać najpierw o to, żeby policjant uzyskał status pokrzywdzonego (art. 49 § 1 k.p.k. i dalsze). Podobny mechanizm dotyczyć powinien pomawiania policjantów o popełnienie wykroczenia, gdzie sprawę należałoby najpierw badać w ramach postępowania w sprawach o wykroczenia. To samo dotyczy pomówień o naruszenie dyscypliny służbowej, które z kolei można by wyjaśniać w ramach czynności wyjaśniających uregulowanych w ustawie o Policji. Do tego wszystkiego trzeba jednak większego zrozumienia ze strony Prokuratury oraz większego zaangażowania ze strony samych organów Policji. Warto nad tym zagadnieniem głębiej się pochylić. Być może pojawią się lepsze pomysły. Na taką właśnie refleksję liczymy.

Sławomir Koniuszy