Będzie mediacja w głośnej sprawie pary oskarżonej o naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie policjantów w Częstochowie. W środę, 10 stycznia, w częstochowskim Sądzie Rejonowym pojawiło się około 50 policjantów. Nie zgadzają się na zniesławianie funkcjonariuszy.

Do zdarzenia doszło 7 maja 2017 roku, około godz. 16.50. Policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego KMP w Częstochowie jechali ulicą Okulickiego i zauważyli na poboczu parę z dwójką małych dzieci. Gdy funkcjonariusze przejechali, kobieta i mężczyzna razem z dziećmi przebiegli na drugą stronę jezdni w niedozwolonym miejscu (to droga krajowa, dwujezdniowa, przedzielona pasem zieleni, a każda z jezdni posiada po dwa pasy ruchu w obu kierunkach). Przechodzenie w tym miejscu może zakończyć się tragicznie.
Doszło do wykroczenia i policjanci podjechali do pary, by zwrócić im uwagę. W tym momencie pojawiły się dwie wersje wydarzeń. Zdaniem mężczyzny i kobiety, interweniujący policjanci pobili ich na oczach dzieci. By rozwiać wątpliwości, policjanci opublikowali nagranie z telefonu mężczyzny, który zarzucał funkcjonariuszom niewłaściwe zachowanie. Okazało się, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej...
Postępowanie przekazano do zawierciańskiej prokuratury ze względu na to, że prokuratorzy z okręgu częstochowskiego wyłączyli się z tej sprawy. Para usłyszała zarzuty, a następnie skierowano do sądu akt oskarżenia. - Oboje są oskarżeni o naruszenie nietykalności cielesnej, znieważenie funkcjonariusza publicznego oraz tzw. czynny opór - przekazał prokurator Wojciech Smoleń z Prokuratury Rejonowej w Zawierciu. W środę para z Częstochowy stanęła przed Sądem Rejonowym, a sędzia Mateusz Matuszewski zapytał czy jest możliwość mediacji. - Po przemyśleniu propozycji złożonej przez oskarżonych i ich pełnomocnika, wyrażam zgodę na skierowanie sprawy do postępowania mediacyjnego - podkreślał reprezentujący policjantów (oskarżycieli posiłkowych - dop. red.) mecenas Łukasz Kowalski. Rozprawę odroczono do 28 lutego. - Na tym etapie nie będziemy komentować tej sprawy - przekazali po wyjściu z sali oskarżeni Joanna B. i Robert R. Zdecydowanie bardziej rozmowni byli policyjni związkowcy, którzy tłumaczyli dlaczego przyszli do sądu. - Chcieliśmy wesprzeć policjantów i jednocześnie zaprotestować przed takim traktowaniem funkcjonariuszy. Gdyby nie nagranie z telefonu, policjanci musieliby przejść długą i stresującą drogę - podkreśla Arkadiusz Kobiela, przewodniczący Zarządu Terenowego NSZZ Policjantów w KMP w Częstochowie. Wiceprzewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów w Warszawie Kazimierz Barbachowski podkreśla, że pierwszy sygnał był taki, że funkcjonariusze to zwyrodnialcy w mundurach, którzy zaatakowali rodzinę z dziećmi podczas spaceru. - To do wszystkich przemawiało. Gdyby nie nagranie, mogło się skończyć nawet rozpoczęciem procedury wydalenia tych policjantów ze służby - wskazuje Kazimierz Barbachowski.
Związkowcy od początku sprawy zapewnili zniesławionym funkcjonariuszom opiekę prawną. W Sądzie Rejonowym w Częstochowie pojawili się także policjanci z Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji w Częstochowie, Komendy Miejskiej Policji, częstochowskich komisariatów oraz Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów. Nie zabrakło także byłego komendanta głównego policji nadinsp. Tadeusza Budzika ze Stowarzyszenia Generałów Policji RP.

Źródło: