Po policyjnych forach krąży plotka, że już jutro w większości jednostek ma zostać ogłoszony alarm, a policjanci zostaną skoszarowani. Do domów mogą wrócić za tydzień czy półtora, a w długi weekend 11 listopada zostaną wysłani m.in. do zabezpieczania stolicy w Święto Niepodległości, czy do Łodzi, którą odwiedzi Donald Tusk.

Komenda Główna Policja komentuje te informacje krótko: to fake news i bzdura. - Ale taki scenariusz jest absolutnie realny - mówi nam szef NSZZ Policjantów w Łódzkiem.
Mundurowi domagają się, m.in. podwyżek dla wszystkich funkcjonariuszy, a nie tylko dla nowo przyjętych do służby. Obecnie część policjantów poszła na zwolnienia lekarskie. W Łódzkiem na L4 jest co czwarty funkcjonariusz. Na policyjnych forach pojawiła się informacja, że jutro w jednostkach ma zostać ogłoszony stan alarmowy. To oznaczałoby, że ci policjanci, którzy stawili się na służbie będą skoszarowani bez prawa do powrotu do domów. Opiekować się nimi mają policyjni lekarze, którzy otrzymali polecenie, by nie wypisywać zwolnień 

Kompletna bzdura, to fake news i sianie chaosu - przekonuje rzecznik KGP insp. Mariusz Ciarka

Ogłoszony alarm, policjanci siłą zamykani w koszarach, opieka wyłącznie lekarzy policyjnych. W perspektywie - wyjazd do stolicy, by pilnować porządku w Warszawie podczas Święta Niepodległości lub służba w Łodzi, gdzie na Igrzyskach Wolności, podczas "niepodległościowego" weekendu, pojawi się Donald Tusk. Za odmowę poddania się tym rygorom - dyscyplinarka. Taki scenariusz na najbliższe dni kreślą anonimowi funkcjonariusze, aktywni na wewnętrznych forach policyjnych.

"Na dniach będzie alarm na pierwszej zmianie i wszystkie osoby obecne wtedy w jednostkach zostaną nim objęte, ew. skoszarowane w szkołach policji, hotelach itp. do zabezpieczenia 11 listopada albo do zabezpieczenia bieżących służb w dużych miastach, gdyż ich ciągłość została przerwana, co jest zdarzeniem kryzysowym" - takie ostrzeżenie pojawiło się na jednym z policyjnych forów.

Jak wyjaśnia autor wpisu, taka decyzja oznaczałaby jedno: funkcjonariusze, którzy jutro pojawią się w pracy, mogą w niej pozostać nawet przez najbliższe 10 lub więcej dni.
"W trybie alarmowym, dyżurowym lub w stanie podwyższonej gotowości będzie można korzystać tylko z lekarzy policyjnych, którzy będą mieli zakaz wystawiania L4" - czytamy dalej.
"Gdy się nie stawimy na wezwanie lub odmówimy wyjazdu na W-we, to dyscyplinarka za niewykonanie polecenia i prawdopodobne wydalenie ze służby" - taki scenariusz kreśli anonimowy autor wpisu na policyjnym forum.

Związkowiec: To jest absolutnie możliwe

O komentarz do rozpowszechnianej w sieci informacji poprosiliśmy przewodniczącego NSZZ Policjantów w Łódzkiem, Krzysztofa Balcera. - To jest absolutnie możliwe, taki scenariusz, z alarmem, itd., dopuszczają przepisy - mówi Onetowi Balcer. - Komendanci mogą uciec się do takiego manewru. Ktoś przyjdzie jutro do pracy i do domu wróci za tydzień albo półtora. Na tym właśnie polega alarm - wyjaśnia.

Jak mówi Balcer, na takich, "siłowo" skoszarowanych funkcjonariuszy mogą już czekać środki transportu. - I policjanci pojadą np. do Łodzi czy do Warszawy, tam zostaną zakwaterowani i będą pełnić służbę w skoszarowanych warunkach, bez prawa do wyjścia poza daną jednostkę w czasie poza służbą - mówi. - Jeśli któryś zachoruje, opiekę nad nim będą sprawować lekarze zakontraktowani przez MSWiA.
Jak mówi Balcer, nie da się też wykluczyć scenariusza, że owi lekarze mogą mieć niepisany zakaz wystawiania zwolnień. - Byłoby to bezprawne , jednak nie mogę wywierania takich nacisków wykluczyć - mówi.

"Nie tak to powinno wyglądać"

Jak podkreśla szef policyjnych związków w Łódzkiem, możliwość ogłoszenia stanu alarmowego i siłowego skoszarowania policjantów odbiera wprost. - Dla mnie to normalna reakcja dowódcy, który nie ma innego wyjścia - mówi. - Ale nie tak się ten problem powinno załatwić.
Balcer podkreśla, że w roli negocjatora już dawno powinien podjąć się szef MSWiA. - Już od dobrych kilku dni pan minister Joachim Brudziński powinien siedzieć z nami przy stole, dzień i noc, jeśli byłoby trzeba - mówi. - Pracować, słuchać nas, szukać rozwiązań... A on tego nie robi. Gdy wysyłamy mu pismo, z pilną prośbą o spotkanie, pan minister odsyła nam kopię swoich propozycji z września. No, ja przepraszam ale tak się dialogu nie prowadzi, nie tak to powinno wyglądać - kwituje szef NSZZ Policjantów w Łódzkiem.

KGP: to kompletne bzdury

Komenda Główna Policji stanowczo dementuje informacje, jakoby powstał plan siłowego skoszarowania funkcjonariuszy. - To są kompletne bzdury i tzw. fake news, na wewnętrznych forach ktoś celowo wprowadza policjantów w błąd - mówi nam rzecznik Komendy Głównej Policji, insp. Mariusz Ciarka. - Żadne alarmy nie są planowane by ściągać siły do Warszawy na 11 listopada. Powiem więcej, nieprawdą jest rozpowszechniana informacja, że powołane zostały sztaby kryzysowe - podkreśla.
Jak wyjaśnia, w całej Polsce powołano zwykłe sztaby w związku z prowadzoną co roku w okolicach 1 listopada akcją "Znicz". - To normalna praktyka i nie ma żadnego związku z trwającym protestem policjantów - mówi insp. Ciarka. - Nie było też przesuwania sił i funkcjonariuszy między województwami, a takie informacje również pojawiały się na policyjnych forach. Teraz więc po raz kolejny chcemy jasno stwierdzić, że nikt nie planuje ani ogłaszania alarmów, ani siłowego skoszarowania policjantów - zaznacza rzecznik KGP. - Ktoś takie informacje rozpowszechnia tylko po to, by siać chaos, dezorganizować działania służby i wprowadzać policjantów w błąd - kwituje.

Tymczasem policyjny protest się rozszerza - dla przykładu, w garnizonie łódzkim, liczącym 6 tys. policjantów, obecnie na zwolnieniach jest ponad 1,5 tys. funkcjonariuszy, czyli ponad jedna czwarta. I taka właśnie tendencja zaczyna rozszerzać się na całą Polskę. Policjanci nie mają prawa do strajku, więc jedynym sposobem zamanifestowania niezadowolenia jest pójście na L4. Zresztą, dla części policjantów takie zwolnienie może być jedynym wyjściem w sytuacji, gdy w służbie panują potężne braki kadrowe a pracy nie ubywa.

Źródło