Policjant w dochodzeniówce ma na głowie nawet po 20 spraw w tym samym czasie. Więc wiadomo, jak one są traktowane. Wszcząć - i najlepiej szybko umorzyć". Niskie zarobki, zamrożone płace, problemy kadrowe, obciążająca psychicznie praca. Od 10 lipca służby mundurowe prowadzą akcję protestacyjną i domagają się od PiS spełnienia obietnic.

We wtorek 10 lipca 2018 rozpoczął się Ogólnopolski Protest NSZZ Policjantów. Przepisy zabraniają policji strajkować, dlatego organizatorzy apelują: „Podejmując interwencję wobec sprawców wykroczeń, korzystajmy zgodnie z prawem z możliwości wynikających z art. 41 kodeksu wykroczeń i wobec ich sprawców stosujmy, w możliwie jak najszerszym zakresie, środek oddziaływania wychowawczego w postaci pouczenia”. Oczywiście, jak zapewnia komitet protestacyjny, „priorytetem jest bezpieczeństwo”. Pouczenia dostaniemy więc w przypadku zaśmiecania ulicy, ale za przekroczenie prędkości czeka nas mandat.

Postulaty Policji to:

od stycznia 2019 podniesienie płac o 650 zł, a w kolejnym roku o 500 zł;waloryzacja wynagrodzeń (od 9 lat są zamrożone w ramach polityki „taniego państwa” PO);powrót do zasad przechodzenia na emeryturę sprzed reformy z 2013 roku (prawo do emerytury po 15, a nie 25 latach służby);powrót do 100 proc. pensji podczas zwolnienia chorobowego (od 2014 jest to 80 proc.);płatne nadgodziny.“Rozmowy cały czas trwają, nie zrywaliśmy ich. Na razie minister Brudziński powiedział, że rozumie nasze postulaty” – mówi Rafał Jankowski, Przewodniczący NSZZ Policjantów – “Nie doszliśmy do ostatecznego porozumienia. Stąd protest”.

Minister Joachim Brudziński postulaty rozumie, ale na razie jeszcze nic nie obiecuje. A rozmowy ze związkowcami trwają już od trzech miesięcy. Zdaniem Jankowskiego to jednak i tak postęp w stosunku do jego poprzednika Mariusza Błaszczaka. Były minister podwyżki obiecywał regularnie, ale ze związkowcami nie rozmawiał w ogóle.

Rafał Jankowski:
“Napięcie wśród służb mundurowych było już tak duże, że ludzie po prostu nie wytrzymali. Straciliśmy ostatnie 1,5 roku. Nikt nie słuchał naszych postulatów. Dopiero Brudziński zaczął z nami rozmawiać. Ale to już było za późno, determinacja była zbyt duża”. W ankiecie referendalnej, w której wzięło udział 30 tysięcy policjantów, ponad 99 proc. opowiedziało się za rozpoczęciem protestu. W środę 11 lipca do akcji protestacyjnej dołączyła straż graniczna i pożarna. Jeśli nie dojdzie do porozumienia z rządem, we wrześniu planowana jest w Warszawie wielka manifestacja.

Ciężka praca, niska płaca

“Policjanci przede wszystkim zarabiali i zarabiają mało. Jako detektyw z 19-letnim stażem zarabiałem pod koniec kariery 3200 zł na rękę” – opowiada OKO.press W.K., emerytowany policjant z województwa dolnośląskiego.
Według danych Komendy Głównej Policji średnie zarobki kursanta to 1900 zł netto. Świeżo przyjęty policjant może liczyć na 2800 zł. Kolejne stopnie to odpowiednio ok. 3100 zł i 3400 zł. Trzeba jednak pamiętać, że to tylko średnia arytmetyczna, do której też doliczone są dodatki i 13. pensje. Zdaniem Andrzeja Szarego, wiceprzewodniczącego NSZZ Policjantów, początkujący policjant może liczyć przeciętnie na ok. 2000 zł na rękę.
„To paskudna praca. Funkcjonariusze mają na ulicach do czynienia nieprzyjemnymi przypadkami. Pijani, agresywni, obsikani. Ktoś zwymiotował – trzeba go zabrać. Zatrzymać sprawcę, nieraz niebezpiecznego. Do tego wypadki, oglądanie zwłok. Ta praca jest obciążająca psychicznie” – komentuje W.K. I to wszystko za płacę, którą, jak często komentują policjanci, można bez problemu dostać pracując na kasie w sklepie.

Obraz ten dopełnia organizacja pracy na komisariatach.

W.K.: „Najgorzej jest chyba w dochodzeniówce. Młodzi policjanci się zarzynają. Praca przez 8 godzin to mit. To nie są amerykańskie filmy, gdzie do jednej sprawy przydziela się dwóch policjantów.
Policjant na komisariacie w dochodzeniówce ma nawet po 20 – 30 spraw na głowie w tym samym czasie. Nie ma żadnych szans, żeby poprowadzić je dobrze. Więc wiadomo, jak te sprawy są traktowane. Wszcząć – i najlepiej szybko umorzyć”.
W dużym stopniu nacisk na ten sposób „szybkiego rozwiązywania spraw” wynika z presji przełożonych, którzy z kolei ulegają presji statystyki. Punktem kulminacyjnym są oceny kwartalne, półroczne i roczne.
„Pod koniec roku należy »wyczyścić się« ze wszystkich spraw. Oznacza to, że do 31 grudnia wszystkie sprawy niewykryte – są umarzane”.
– opowiada W.K. „Na nowy rok przerzuca się tylko sprawy wykryte – czyli takie, gdzie jest ustalony sprawca, są mu przedstawione zarzuty i można sporządzić akt oskarżenia. Wszystko po to, żeby na początku stycznia była górka. Każdy rok porównywany jest do poprzedniego. Jeśli komendant w poprzednim roku miał w styczniu wykrywalność powyżej 70 proc., a w kolejnym ma tylko 55 proc., to straci premię. Paranoja. Zawsze tak było. I to ludzi zniechęca”.

Kryzys kadrowy

Nieatrakcyjne warunki zatrudnienia są jedną z głównych przyczyn wakatów w policji. W Polsce jest ok. 100 tysięcy funkcjonariuszy. Jak wskazuje Rafał Jankowski, w tej chwili brakuje ich aż 6 tysięcy.
Tylko w Warszawie w grudniu 2017 roku brakowało 800 z 10 tysięcy funkcjonariuszy, a to dane po już przeprowadzonym naborze.
Komendy w całym kraju prowadzą akcje mające zachęcić nowych kandydatów. Tych nie przybywa, więc nieoficjalnie mówi się, że obniżane są progi. Maciej Dziergas, wiceprzewodniczący Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów województwa śląskiego: „Martwi stosunek liczby przyjęć w porównaniu do odejść wartościowych i profesjonalnie przygotowanych do służby policjantów. Już od dawna zwracaliśmy jednak uwagę na kłopoty z doborem, a konkretnie z liczbą kandydatów oraz ich jakością”.
Związkowcy uważają, że podwyżki pozwolą rozwiązać problemy kadrowe.

Autorka: Dominika Sitnicka (1990) - absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym.

Źródło: