W audycji "Fakty po Faktach" TVN24 prowadzonej przez Katarzynę Kolendę Zaleską wystąpił przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów Rafał Jankowski. Jego interlokutorką w programie była dyrektor Amnesty International Polska Draginja Nadażdin.

Wolałbym, żeby policjanci strzegli bezpieczeństwa na ulicach, niż stali pod Sejmem - stwierdził w "Faktach po Faktach" Rafał Jankowski, Przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów. Dodał także, że - jego zdaniem - ostatnio zbyt wielu policjantów jest wysyłanych do ochrony demonstracji. Razem z Draginją Nadażdin, dyrektorką Amnesty International Polska, rozmawiali także o użyciu przez policję gazu po czwartkowej manifestacji w Warszawie. - Wydaje mi się, że ostatnio jest nas zbyt wielu na tego typu protestach, bo mam przekonanie, że takie pododdziały, które stoją face to face (twarzą w twarz - red.) z demonstrującym tłumem wzbudzają w pewnym sensie agresję, niepotrzebną agresję - oświadczył Jankowski. 

Wyjaśnił, że policja jest potrzebna do zabezpieczania demonstracji w centrum miasta, gdzie jest dużo turystów. - Mam wątpliwości co do zabezpieczenia budynku Sejmu, parlamentu, dlatego że uważam, że są dwie specsłużby, czyli Służba Ochrony Państwa oraz Straż Marszałkowska, które to te dwie służby powinny ochraniać te budynki - dodał. - Pewnie, ja bym też wolał, żeby ci policjanci patrolowali ulice polskich miast i strzegli bezpieczeństwa obywateli, niż stali pod tym Sejmem. Jednak policja jest instytucją hierarchiczną, działamy na polecenie, na rozkaz - wyjaśnił. Dodał, że w policji "klauzula sumienia nie działa". - W pododdziałach zwartych, gdyby każdy policjant reagował tak, jak uważa, byłaby anarchia - dodał. Oświadczył także, że policjanci "nie poszli tam (pod Sejm - red.) dla własnej przyjemności", tylko dlatego że "ktoś wydał takie polecenie". - Oni naprawdę wykonują swoje obowiązki, mam nadzieję, że robią to najlepiej jak potrafią - oświadczył. 

Użycie gazu przez policję "powinno zostać zbadane" Goście "Faktów po Faktach" komentowali także użycie gazu łzawiącego przez policję po zakończeniu czwartkowej manifestacji przeciwko zmianom w sądownictwie przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. Policja twierdzi, że to manifestujący użyli gazu jako pierwsi, a policjanci reagowali na zagrożenie.

Zdaniem Jankowskiego, każde użycie gazu przez policję powinno być wyjaśnione, bo "będzie to i dobre dla policji, jeśli obywatele usłyszą, dlaczego ten gaz został użyty". - To działanie powinno być prześwietlone, jeśli były nieprawidłowości lub ten gaz został użyty zgodnie z zasadami, ludzie powinni o tym wiedzieć - ocenił. Zgodziła się z nim dyrektor organizacji broniącej praw człowieka Amnesty International Polska Draginja Nadażdin. AI domaga się postępowania w sprawie użycia przez policję gazu. Nadażdin oceniła, że wyjaśnianie użycia przez policję jakiegoś środka przymusu bezpośredniego "powinno być normalną procedurą". - To jest obowiązek (policji - red.), żebyśmy wiedzieli, co się stało i dlaczego tak się zadziało - oświadczyła. I dodała: - Tutaj jest nasz podstawowy apel: żeby to zostało zbadane.

Nadażdin zgadza się, że "policjanci powinni wykonywać obowiązki, niezależnie od tego, kto siedzi w parlamencie", ale - jak podkreśliła - protestujący powinni liczyć na ochronę ze strony policji w czasie demonstracji. - Jeżeli się zdarza jakakolwiek sytuacja na proteście, która wzbudza niepokoje, to wówczas protestujący powinni być pod ochroną policji - oceniła

Policjanci bez plakietek na akcji Goście "Faktów po Faktach" byli także pytani o to, dlaczego wielu policjantów w czasie ochraniania czwartkowych protestów nie miało przypiętych do mundurów naszywek z nazwiskiem. Nadażdin wyjaśniła - z czym zgodził się także Jankowski - że policjanci biorący udział w interwencji nie muszą mieć na mundurach tak zwanych imienników, ale wówczas na miejscu musi być dostępny dowódca, który pod nazwiskiem bierze odpowiedzialność za akcję.

Stwierdziła także, że Amnesty International Polska stoi na stanowisku, że dane osobowe policjanta "nie powinny być utajone". Komentowała w ten sposób opublikowanie przez posła Michała Szczerbę zdjęcia i nazwiska policjanta sprzed Sejmu. Nie zgodził się z nią Rafał Jankowski. Podkreślił, że każdego policjanta należy chronić, dopóki nie udowodni mu się winy. - Policjanci muszą czuć, że państwo, które ich tam stawia w tym kordonie, pod tym Sejmem, też chroni tych policjantów - oświadczył. - Najprościej jest te policyjne pododdziały wysłać, wyznaczyć im jakieś zadanie, a potem okazuje się, że policjanci zostają z problemami sami. Trwają postępowania i wewnętrzne, i prokuratorskie. Jankowski powiedział, że właśnie dlatego policyjni związkowcy walczą o ochronę prawną dla funkcjonariuszy.

List do szefa MSWiA Jankowski mówił także o swoim liście do ministra spraw wewnętrznych i administracji z propozycją spotkania. Napisał w nim o tym, że policjanci skarżą się na "upolitycznienie ich roli oraz na niewystarczające zaangażowanie władz i wyższych przełożonych w zapewnienie im i ich rodzinom odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa". Argumentował, że policjanci i ich rodziny stają się "ofiarami tzw. hejtu". "Presja wywołana upowszechnianiem się tego zjawiska w coraz większym stopniu przekłada się na morale policjantów, co w połączeniu z niskimi uposażeniami doprowadzić może nawet do wypowiadania posłuszeństwa" - napisał do Brudzińskiego Jankowski. W "Faktach po Faktach", stwierdził, że jego pismo zostało "niejednokrotnie opatrznie zrozumiane". - Jeżeli ktoś myśli, że policjanci, który wychodzą na ulicę w mundurach, nagle się zbuntują, to nie będzie czegoś takiego - powiedział. (http://www.tvn24.pl)

 

Źródło: